Archiwum Polityki

Pseudonim: Emir

Nigdy jeszcze islamski terroryzm nie miał tak wyraźnego oblicza, znanego nie tylko z prasy, ale również listów gończych. Osama ibn Ladin uważany jest przez Amerykanów za najgroźniejszego terrorystę świata, ale dla milionów muzułmanów jest niemal prorokiem, kimś, kogo Bóg naznaczył do wypełnienia wielkich celów. Obecnie Ladin prowadzi wojnę z Rosjanami na Kaukazie, ale twierdzi, że tak naprawdę interesuje go pognębienie Szatana, czyli Ameryki.

"Pseudonim: Książę lub Emir. Urodzony w Arabii Saudyjskiej około 1957 r. Wzrost 195-197 cm, włosy czarne, oczy brązowe, broda. Porusza się o kulach. 5 mln dolarów nagrody dla osoby, która wskaże miejsce pobytu poszukiwanego" - głosi list gończy, jaki amerykański Sekretariat Stanu rozesłał po świecie za ibn Ladinem. Za człowiekiem, którego imię budzi grozę wśród tych, których fundamentaliści islamscy uważają za swych śmiertelnych wrogów, i uwielbienie najbardziej radykalnych wyznawców wiary Mahometa. Niemal wszystkie spektakularne akcje terrorystyczne ostatnich lat, organizowane przez islamskich fundamentalistów, łączone są z Ladinem.

Dla twórców filmu "Rambo III", powstałego pod koniec ubiegłej dekady, wojna w Afganistanie była konfliktem czarno-białym: szlachetni miłujący pokój mudżahedini i okrutni żołnierze radzieckiego Specnazu. Od tamtego czasu w Hollywood nie powstają już filmy gloryfikujące muzułmańskich bojowników - Afgańczycy, którzy chętnie korzystali z amerykańskiej pomocy podczas wojny z Rosją, obecnie wroga upatrują we wszystkim co amerykańskie. Afganistan, rządzony przez skrajnie radykalnych Talibów, stał się też azylem dla terrorystów - to tu przez pewien czas ukrywał się Osama ibn Ladin, kierując stąd świętą wojną zarówno z Ameryką, jak i z Rosją, uwikłaną w niekończący się konflikt na Kaukazie. Wprawdzie władze w Kabulu twierdzą, że Ladina nie ma na terenie Afganistanu, ale według wielu zachodnich źródeł jest właśnie tam, bo w żadnym zakątku świata nie mógłby się czuć bezpieczny. Ani w Sudanie, w którym spędził w przeszłości długie lata, organizując struktury swej organizacji, ani tym bardziej w rodzinnej Arabii Saudyjskiej, której władze uważają Ladina za swego wroga. I słusznie - od lat deklaruje swą niechęć wobec dworu w Rijadzie za jego zbyt proamerykańską politykę.

Polityka 41.1999 (2214) z dnia 09.10.1999; Świat; s. 38
Reklama