Twórczość Marka Nowakowskiego lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych toczy się dwoma, wypracowanymi dużo wcześniej, równoległymi nurtami: pierwszy - nostalgiczny - objawiający się w opowiadaniach wspomnieniowych, w portretach i obrazkach dawnej Warszawy, odnaleźć możemy w trzytomowym cyklu "Powidoków" (1995-1998). Nurt drugi określić można - nie bez zastrzeżeń - jako realistyczny: niesie on książki, które ukazują naszą współczesność. Oba, mimo wielu oczywistych i wyraźnych różnic, łączy jedno: niechęć do teraźniejszości. W poetyce nostalgicznej niechęć ta objawia się ucieczką ze świata współczesnego we wspomnienia, w poetyce realistycznej natomiast prowadzi do ujęć satyrycznych.
Satyra na rzeczywistość III Rzeczypospolitej zaczęła się od dość głośnego opowiadania "Homo Polonicus" (1992), po którym nastąpiły tomy "Grecki bożek" (1993) i "Strzały w motelu George" (1997). Do tego zestawu - stanowiącego dowód ogromnej aktywności pisarskiej, niewątpliwej chęci pozostawania w "uścisku z teraźniejszością" - autor dołączył właśnie "Prawo prerii". Książka liczy 170 stron i składa się bez mała z pięćdziesięciu osobnych scenek - łatwo więc sobie dopowiedzieć, że przy trzystronicowej objętości jednego utworu nie ma większych szans na dokładną prezentację rzeczywistości. Dominuje skrót - widoczny już w tytule.
Tytuł ten wart jest osobnego komentarza, bo sprawia wrażenie, jakby coś się pisarzowi pomyliło. Preria i dżungla, o czym wie każdy czytelnik "Winnetou", to nie to samo: w dżungli, tej traktowanej przenośnie, nie ma reguł poza przykazaniem "albo ty, albo oni". Tu obowiązuje prawo zachowania masy i ograniczonej ilości środków do życia - dlatego przetrwać można tylko czyimś kosztem. Preria to coś zupełnie innego: to pojedynczy wędrowiec samodzielnie wytyczający sobie szlak, skazany na własne siły, ale też nie zagrażający nikomu swoją obecnością.