Rok temu Helmut Kohl przegrał wybory. Skończyła się w Niemczech - i w Europie - jego era. Dziś niemieccy chadecy wygrywają, co chcą: wybory do parlamentu europejskiego, wybory do landtagów, wybory komunalne. Wczoraj Saarland i Brandenburgia, Turyngia i Nadrenia Północna-Westfalia, dziś Saksonia, gdzie socjaldemokraci przegrali dotkliwie także z postkomunistami, jutro Berlin. Chadecy mają powody do upojenia. Ale ostrożnie z przedwczesnymi ocenami.
Chadecy wygrywają co prawda procentowo, jednak wcale nie zdobywają dużo więcej głosów. Ich tryumfy biorą się głównie z zagubienia wyborców SPD i Zielonych, którzy zniechęceni toczącą się od wielu miesięcy socjaldemokratyczną "wojną na górze" nie idą do wyborów.
- Rok koalicji
A w byłej NRD postkomunistyczna PDS, skupiając na lewicy ponad dwudziestoprocentowy elektorat niezadowolonych, osłabia socjaldemokratów. W ciągu bez mała dziesięciu lat PDS udało się zainstalować na wschodzie Niemiec na trwałe; nie jest to bynajmniej partia enerdowskiej nostalgii, lecz socjalnego niezadowolenia, przyciągająca często ludzi młodych, rzutkich, twórczych, a także dużą część postenerdowskiej inteligencji.
W dziewięć lat po zjednoczeniu niemiecka struktura partyjna nadal jest odmienna na wschodzie i na zachodzie. Mocnej pozycji PDS na wschodzie odpowiada niemal całkowita nieobecność Zielonych i liberałów, mimo że Zieloni są formalnie połączeni z najsilniejszym ugrupowaniem enerdowskiej opozycji, Sojuszem 90. Ani gospodarczy liberalizm, ani tradycja oddolnego ruchu obywatelskiego nie mają w byłej NRD najmniejszej bazy.
CDU tryumfuje, ale wciąż jeszcze świeci raczej blaskiem odbitym, pamięcią tłustych lat Kohla, aniżeli nowym projektem na przyszłość. Tymczasem czerwono-zielona koalicja SPD i partii ekologicznej ma fatalne notowania, ale jej dorobek jest lepszy niż opinia o niej. Ubiegłoroczne wrześniowe wybory były w Niemczech społecznym trzęsieniem ziemi, którego skutki odczuwa się do dziś. Po raz pierwszy w historii RFN to jednoznaczna decyzja wyborców, a nie roszada szefów partii, zadecydowała o zmianie władzy. Zmieniło się wszystko: partie koalicyjne, pokolenie sprawujące władzę, jej styl, tematy publicznych dyskusji i wizerunek polityki w mediach.