Archiwum Polityki

Tępawe ostrze satyry

Panuje przekonanie, że likwidacja cenzury w Polsce miała jeden zgubny efekt: dramatycznie obniżyła narodowy poziom żartowania. Oglądając pokonkursową wystawę Satyrykon ´99 w warszawskim Muzeum Karykatury trudno nie zgodzić się z tą tezą. Na pocieszenie wypada dodać, że tępawe ostrze satyry ujawnili także twórcy z innych krajów. Może to jakiś ogólnoświatowy kryzys poczucia humoru?

Wystawę oglądałem w powszedni dzień wśród tzw. zwykłych - z reguły młodych - zwiedzających. I ani razu nie usłyszałem zdrowego, spontanicznego śmiechu, a po twarzach tylko od czasu do czasu błąkał się niepewny uśmieszek. A przecież organizatorzy z niejaką dumą informują w katalogu, że na konkurs wpłynęło 2200 prac z 49 krajów świata, zaś na wystawę zakwalifikowano zaledwie 211 prac (a więc co dziesiątą zgłoszoną). Aż strach więc pomyśleć o jakości tych niedopuszczonych.

Dlaczego więc tam, gdzie powinno być śmiesznie, śmiesznie wcale nie jest? Ponieważ wystawę ogląda się z nieodpartym poczuciem déjŕ vu. Mało na niej oryginalnych pretekstów i niekonwencjonalnej optyki. Jeżeli bicz humoru smaga księży, to obowiązkowo ich próżność, żądzę pieniądza i diabła za skórą. Wielu rysowników żeruje na graficznym przedstawianiu - obrabianej już na tysiąc sposobów - wieloznaczności niektórych zwrotów frazeologicznych i idiomów ("poświęcać się", "lać wodę"). Królują tradycyjni bohaterowie rysunkowych żartów: kury, chłopi, erotomani, bankietowicze.

Szczególnie rozczarowuje szczątkowa obecność w pracach polskich autorów satyrycznych komentarzy do naszej rzeczywistości (czyżby naprawdę nie była śmieszna?). Nieśmiało tykamy władzę, delikatnie kpimy z księży, powierzchownie rozprawiamy się z nową obyczajowością, modami i manierami. Doprawdy więcej dobrych żartów rysunkowych można na co dzień spotkać w polskiej prasie aniżeli na tej corocznej wystawie. Wyróżnia się na tym tle Leszek Ołdak, wytykający celnie główne grzechy rodzimej kultury politycznej (I nagroda w dziale satyry).

Do beczki dziegciu wypada jednak dolać dwie łyżki miodu. Po pierwsze, przy ogólnie nie najwyższym poziomie trafiają się prace dobre, przemyślane, inteligentne. Zdecydowanie wyróżnić tu trzeba (docenionego także przez jury i uhonorowanego Grand Prix) Lexa Drewińskiego.

Polityka 39.1999 (2212) z dnia 25.09.1999; Kultura; s. 54
Reklama