Andrzej Lepper przyjechał do USA z innymi przywódcami chłopskimi, ale tylko jego przemówienie przerywały oklaski. Mówił wartko, konkretnie, z oratorskim zacięciem. - Przeczytałem książkę wiceprezydenta Gore´a o ochronie środowiska, ale widzę, że on co innego pisze, a co innego robi - oświadczył. Amerykańscy gospodarze gwiżdżą z zachwytu.
Lepper jest świetnie przygotowany, przemawia jak tutejszy polityk, z dowcipem i kurtuazyjnym ukłonem w stronę sponsora. Przyjęcie odbyło się w małej salce w podziemiach Kapitolu. Nie przyszli zapowiadani kongresmeni ani senator Mikulska. Nie było amerykańskich dziennikarzy, ale - co najważniejsze - wizytę Leppera zauważyły media polskie. Zadbał o to ktoś z delegacji, z którą - oprócz szefa Samoobrony, przywódcy Solidarności RI Romana Wierzbickiego, posła AWS Marka Kaczyńskiego i kilkorga działaczy ekologicznych - zabrało się dwóch dziennikarzy z "Życia" i telewizji.
Sponsorem podróży był Animal Welfare Institute, walczący o humanitarne traktowanie zwierząt. Wraz z farmerami hodowcami i ekologami prowadzi on krucjatę przeciw wielkim korporacjom rolniczym, produkującym żywność metodami przemysłowymi. Gigantyczne agrofabryki wypierają w USA z rynku indywidualnych hodowców. Wytwarzają tanie mięso i drób, ale - jak podkreślają obrońcy zwierząt i zieloni - kosztem zdrowia konsumentów i spustoszenia przyrody.
Kampania, do której zmobilizowano Polaków, kieruje się ostatnio przeciw koncernowi Smithfield Foods Inc. z Wirginii. W kwietniu wykupił on większościowe udziały w Animeksie i - jak ostrzegają działacze z AWI - zamierza zamerykanizować produkcję zwierzęcą w Polsce.
- Smithfield widzi w Polsce tłustą gęś do oskubania - uważa konsultantka AWI Diane Halverson. Aktywiści kolportują broszury ze zdjęciami megafarm prowadzonych przez korporacje w USA.