Archiwum Polityki

Ostatni most

60 lat temu od kul wystrzelonych z sowieckiego czołgu zginął żołnierz ostatniego oddziału Wojska Polskiego, broniącego mostu na Czeremoszu, przy samej granicy z Rumunią. Żołnierz miał 41 lat. W cywilu zarabiał dziesięć razy więcej niż premier rządu II RP - był jednym z najbardziej poczytnych polskich pisarzy. Nazywał się Tadeusz Dołęga-Mostowicz.

W kieszeniach zabitego czołgista nie mógł wiele znaleźć: żołnierz miał przy sobie zdjęcie żony z małym synkiem, książeczkę wojskową, jakiś notatnik. Nie było gotówki - jedynie niezrealizowany czek na nazwisko Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Najprawdopodobniej za książkę "Pamiętniki pani Hanki". Czek wystawiło Towarzystwo Wydawnicze "Rój" - jedna z najlepszych oficyn w przedwojennej Polsce.  

Dokładne okoliczności śmierci Mostowicza próbowali wyjaśnić biografowie i autorzy kilku filmów dokumentalnych. Istnieją przynajmniej dwie wersje wydarzeń: tyle, ilu świadków. Jednym z nich był prof. Zygmunt Antoszewski, który w 1939 r. miał 14 lat. Drugi to Kazimierz Patalas, autor emigracyjnych wspomnień "Przez boje, przez znoje, przez trud". Różnice w relacjach dotyczą funkcji, jaką Mostowicz pełnił w wojsku - oraz stopnia przypadkowości jego śmierci. Czy czerwonoarmiści strzelili nagle, bez uprzedzenia, tą samą metodą, którą globalnie wypraktykowali 17 września? A może rzeczywiście Mostowicz był sam sobie winien, bo nie rzucił broni na ziemię?

Za dzisiejsze kłopoty z rekonstrukcją wydarzeń odpowiada głównie cenzura: w PRL nie dało się swobodnie mówić o faktach związanych z agresją sowiecką. Zresztą losy tego akurat pisarza były władzom raczej obojętne. Przez dziesięciolecia marginalizowano jego literackie dokonania. "Balzak dla mas", "Kariera Dołęgi-Mostowicza" - to tylko niektóre tytuły polityczno-literackich rozprawek z autorem "Znachora". Pisarz "burżuazyjny" absolutnie nie nadawał się na bohatera kampanii wrześniowej. Dzisiaj trudność sprawia więc nawet precyzyjne ustalenie daty jego śmierci: najprawdopodobniej było to 18 września, choć niektórzy biografowie (np. Władysław Wołodkowicz, Zygmunt Antoszewski) twierdzą, że 3 dni później.

Polityka 38.1999 (2211) z dnia 18.09.1999; Społeczeństwo; s. 62
Reklama