Archiwum Polityki

Odór śmierci

Śmierć przychodzi po czterech dniach. To znaczy, według statystyk ratowników, człowiek pod gruzami i w upale żyje 96 godzin. Czasem dłużej, jeśli nie odniósł ran i jest silny psychicznie. Pomoc musi więc nadejść w ciągu pierwszych dni katastrofy. Czy może nadejść? Turcja - w rozgoryczeniu i żalu - szuka winnych tragedii.

Dziś nie ma już kogo ratować. Ciężkie koparki lub dźwigi podnoszą żelbetonowe płyty, pod którymi ukazują się zwłoki sczerniałe i obrzmiałe od upału, niemożliwe do zidentyfikowania. W Yalova, nad Morzem Marmara unosi się odór śmierci. Mówi się ciągle o co najmniej 30 tys. zaginionych. Te 30 tys. przejdzie zapewne do rubryki: ofiary śmiertelne.

Trudno to zrozumieć z daleka. Korespondent telewizji CNN pokazywał ręką do kamery ruiny domu, które przeszukiwała wieloosobowa ekipa ratowników. Rozejrzał się bezradnie dookoła: - Tu, w pobliżu leżą setki takich domów, a dalej znowu setki, a razem sześćdziesiąt tysięcy. Sześćdziesiąt tysięcy domów, w których w każdym ktoś był, bo trzęsienie ziemi przyszło w środku nocy.

W Turcji zawaliły się nie tylko domy, ale również całe zaufanie, jakie ludzie pokładali w systemie władzy. Ale największy gniew kieruje się przeciw przedsiębiorcom budowlanym. "MORDERCY" - pod takim wielkim tytułem ukazał się główny turecki dziennik. Chodzi o to, że normy budowlane dla terenów sejsmicznych w Turcji nie są niższe niż w Kalifornii, lecz w Turcji zamiast drogiego cementu do zaprawy sypią więcej taniego piachu. Inspektorzy budowlani i lokalne władze mają być tak skorumpowane, że panuje samowola. "Musimy podjąć surowsze środki przeciwko lichym przedsiębiorcom" - oświadczył premier Bulent Ecevit.

Najpierw niech ministrowie podejmą środki przeciw sobie samym, bo nie robili tego, co do nich należy - wykrzykiwali ludzie w reportażach telewizyjnych. Jedną ze stacji telewizyjnych rząd zamknął na tydzień, bo po trzęsieniu ziemi "siała nienawiść". Czy krytyka rządu była niezasadna? Gdzie była armia, najlepiej zorganizowana i najbardziej szanowana instytucja w kraju? Dlaczego nie użyto żołnierzy do odkopywania ofiar? - Myślę, że rząd cywilny obawiał się, że jeśli zwróci się o pomoc do armii, to straci wizerunek zdolnego do samodzielnego działania - ocenił turecki analityk Mehmet Ali Birand.

Polityka 36.1999 (2209) z dnia 04.09.1999; Świat; s. 34
Reklama