Archiwum Polityki

Bardzo długi wrzesień

Wrzesień 1939 r. został na stałe wpisany do kalendarza liturgiczno-narodowego, jako data kolejnej męczeńskiej śmierci Polski, po której nastąpiło zmartwychwstanie. Emocje, jakie wzbudził już u współczesnych, nadal do końca nie wygasły, choć uczestnicy tamtych zmagań są dziś w tym samym mniej więcej wieku co i powstańcy z 1863 r. w chwili powstawania II Rzeczypospolitej. Nic więc dziwnego, iż rozlegają się głosy, aby wszystkim żołnierzom z 1939 r. przyznać rangę podporucznika, którą otrzymali ongiś podkomendni Langiewicza i Traugutta.

W skrótowej nazwie, do której zwykła uciekać się każda propaganda, boje naszych ojców i dziadów najpierw nazywano klęską wrześniową, potem kampanią wrześniową i wojną obronną, by dziś, podobnie jak powstanie warszawskie, określać ów tragiczny miesiąc mianem wielkiego moralnego i politycznego zwycięstwa Polaków. Bo jednak pierwsi w Europie na kolejną agresję hitlerowskich Niemiec odpowiedzieliśmy salwami armat, co skończyło się po blisko sześciu laty zniszczeniem Berlina i to na skalę porównywalną z losami Warszawy w 1939 i 1944 r.

W dzienniczku, który jako dwunastolatek spisywałem na bieżąco, mam odnotowane także reakcje dorosłych na szybkie przesuwanie się frontu i ewidentne sukcesy wojsk niemieckich. Ton tych wypowiedzi dałby się streścić w jednym zdaniu: dominował bezprzykładny szok. Na czoło wybijały się w nim pretensje nie tyle pod adresem sojuszników, którzy tak haniebnie i głupio (do czego jeszcze powrócę) zawiedli, ile do własnego rządu. Najwięcej złorzeczeń padało wszakże pod adresem Edwarda Rydza-Śmigłego, który dopiero na przekór komunistycznej propagandzie, stał się obiektem narodowej beatyfikacji.

Oczywiście za bzdurne należy uznać informacje jakoby po powrocie w 1941 r. do kraju został otruty w obawie, iż zechce stać się polskim Pétainem. Umarł ciężko chory, a pierwszego ataku serca doznał ponoć po przeczytaniu wiersza Mariana Hemara "Kukułczy portret Rydza", w którym Poeta pisał: "Gdy przed panem na rumuńskim moście strażnik szlaban szeroko otworzył po raz wtóry w tę noc siwą głowę pod Cecorą Żółkiewski położył". Wiadomo jest również o rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego Augusta Hlonda, który pospieszył śladami Rydza, z niewątpliwym dla Kościoła polskiego zyskiem.

Polityka 36.1999 (2209) z dnia 04.09.1999; Kraj; s. 19
Reklama