Dorota Szwarcman: – Koncerty, na których pani występuje, nie przypominają tradycyjnych: wyciemniona sala, na scenie komputery, a światło skierowane na panią ubraną w świecący kombinezon.
Agata Zubel: – Wygląd musi współgrać z całością przedsięwzięcia, z treściami, jakie muzyka niesie. A muzyka współczesna to nie filharmoniczna klasyka. Oko powinno zachowywać równowagę z uchem, dlatego dopasowuję strój do muzyki. Utwory klasyczne śpiewam w sukni.
Pani występy z Cezarym Duchnowskim (kompozytor, nominowany do Paszportu „Polityki” 2004 – red.) i innymi wrocławskimi kolegami to wręcz instytucja. Jak to się zaczęło?
Kiedyś, po jednym z moich wczesnych występów, przyszedł do mnie Cezary i powiedział: Słuchaj, jestem fanem twojego głosu. I tak założyliśmy duet Elettrovoce: ja śpiewam, on gra na instrumentach elektronicznych. Wykonujemy przede wszystkim nasze utwory, ale współpracują z nami także inni koledzy, którzy tak jak my są i kompozytorami, i wykonawcami.
To wspaniałe, że nie rywalizujecie, tylko działacie razem.
Łatwiej wspólnie coś wywalczyć. A jednostkowy sukces któregoś z nas sprawia, że stajemy się silniejsi. Ważnym spoiwem był też dla nas fakt, że wszyscy jesteśmy związani ze Studiem Kompozycji Komputerowej przy wrocławskiej Akademii Muzycznej. Studio – to brzmi górnolotnie, ale w rzeczywistości są to dwie salki, w których się musimy pomieścić. To też jednoczy.
Komputer spełnił więc funkcję integracyjną. Kiedy w filmie telewizyjnym o Warszawskiej Jesieni pytano młodych twórców o ducha pokolenia, Duchnowski odparł, że jest nim komputer.
No, z jego punktu widzenia rzeczywiście tak jest. Ja nie jestem do tego stopnia zaawansowana w tej dziedzinie.