Archiwum Polityki

Kościół z aksamitnego betonu

Nie odrzucając dorobku najlepszych polskich architektów projektujących kościoły, trzeba bez kompleksów porównywać ich wizje z największymi osiągnięciami architektury sakralnej w świecie.

Niestety, w wielu dziedzinach nasza współczesna architektura wyróżnia się patologiczną estetyką unikalnego w świecie wielodachowego "dworu polskiego", uznanego przez niektórych hierarchów Kościoła za największe dzieło. Z tej samej mentalności wyrósł Licheń.

Jak dzisiaj wygląda architektura nowych świątyń polskich tuż po zaskakującym, bo osiągniętym wbrew wielu przeszkodom, sukcesie Kościoła katolickiego w Polsce, jakim było wybudowanie w latach 1975-1990 ponad 1500 nowych kościołów?

Obecnie architektoniczny projekt świątyni przestał być nerwowym zamówieniem "na jutro", bo "pojutrze" władza może zmienić zdanie i cofnąć zgodę na budowę lub znaleźć pretekst do jej przerwania. Dzisiaj tylko wierni - parafialna wspólnota w oparciu i z pomocą ordynariusza jako formalnego mecenasa decydują, czy potrzebują nowego kościoła i jak ma on wyglądać. Jest to więc pierwszy element normalności. Podobne decyzje podejmują lokalne demokracje w innych dziedzinach życia społecznego. Władze kościelne, a w praktyce budowniczowie-proboszczowie, po latach partyzantki, często świadomego łamania przez projektantów i inwestorów prawa ustanowionego przez obcą Kościołowi władzę polityczną, wchodzą teraz w świat jego poszanowania.

Postawię prowokującą tezę: Kościół po wielkim sukcesie, jakim było szybkie budowanie świątyń - często bez krytyki i dyskusji - stracił nieco wrażliwość na jakość architektury. Wśród masy nowych kościołów stworzone zostały dzieła wybitne, stanowiące już trwały dorobek powojennej architektury polskiej. Więcej jest jednak świątyń, w których wierni mają wprawdzie masowy lub indywidualny kontakt z Bogiem, ale miernych architektonicznie. Ciągłość tworzenia wzorców architektonicznych została teraz przerwana - wspólnie oczywiście - przez mecenasa i samych twórców.

Polityka 31.1999 (2204) z dnia 31.07.1999; Kultura; s. 48
Reklama