Jeśli w tej chwili trzymacie Państwo w rękach najnowszy numer "Polityki", znaczy to, że koniec świata zapowiadany przez badaczy przepowiedni Nostradamusa na 12 lipca tego roku o godz. 9.41 (Raport "Polityki", nr 28) nie nastąpił. Pesymiści twierdzą jednak, że coś wisi w powietrzu. Oto na kilka dni przed końcem świata niebo nad Polską i dużą częścią Europy stało się sceną atmosferycznej apokalipsy.
Trudno było zachować spokój wczasowiczom, którzy opuściwszy w popłochu rozpalone jak piece miasta, stanęli oko w oko z rozregulowaną upałem przyrodą (zdaniem niektórych, takie rozregulowanie to widomy znak zbliżającego się końca). W zatrutych wodach Zalewu Zegrzyńskiego zaczęły masowo zdychać ryby. Jedne zwierzęta ginęły, inne zaczęły rozmnażać się niepokojąco obficie. W wyniku upału i dużej wilgotności kraj opanowała plaga komarów. Specjaliści ustalili, że chodzi o jeden z 47 gatunków występujących w Polsce, określają go jako "małego szarego" (w odróżnieniu od "dużego szarego" i "małego brązowego"). - Na pewno jest ich więcej niż rok i dwa lata temu - oceniają.
Szczerze mówiąc, mało kto spodziewał się, że piekło upałów w ciągu kilkunastu godzin może zamienić się w coś jeszcze gorszego. Tymczasem w połowie tygodnia w wielu rejonach Polski i Europy nagle ochłodziło się, pociemniało, zerwały się potężne wichury, po czym rozcinane kilometrowymi błyskawicami niebo otworzyło się. Wszystko to niepokojąco przypominało słynną przepowiednię Nostradamusa, zgodnie z którą ostateczne zagrożenie miało przyjść właśnie z powietrza. Zaczęło lać, chociaż, jak utrzymują naoczni świadkowie, słowo to jest dalece niewłaściwe, albowiem lać może deszcz, ulewa może lać, natomiast to, co spadło z nieba w niektórych rejonach kraju, to była zgroza i koniec świata. We wsi Sadurzyce w Opolskiem spadł grad - potwór wielkości kurzych jaj - raniąc bydło, dziurawiąc dachy domów, samochodów, łamiąc drzewa, niszcząc uprawy i meble ogrodowe. Nawałnice szalały nad Łodzią, Kaliszem, na Kujawach i Pomorzu, od piorunów paliły się zabudowania na Mazurach i Warmii (w województwie łódzkim spłonęło od uderzeń pioruna 30 budynków).