Panie prezydencie, za cztery miesiące Ukrainę czekają wybory prezydenckie. Kto je wygra?
Bardzo skomplikowane pytanie pani zadała, zwłaszcza że ja także kandyduję. Rozkład sił na naszej scenie jest następujący: z jednej strony są kandydaci lewicowi. Ale proszę nie mylić ich z polską lewicą, ponieważ nasza lewica chce zawrócić statek w zupełnie innym kierunku, do jakiegoś Związku Radzieckiego czy może sojuszu słowiańskiego. W tył w każdym razie. A z drugiej strony? Nie chcę przeceniać swojej pozycji, ale jako urzędujący prezydent jestem głównym reprezentantem tych sił, które chcą kontynuować kurs na integrację europejską. Proszę mnie dobrze zrozumieć, w żadnym razie nie chcę odrzucać współpracy z sąsiadami, zwłaszcza tak poważnym, jakim jest dla nas Rosja. Chcemy wszyscy demokratycznej i stabilnej Rosji i z taką Rosją będziemy współpracować.
Jakie są powody tego powrotu do neokomunizmu?
Z pewnością sprzyja mu niestabilna gospodarka. Jestem jednak przekonany, że ludzie nie głosowaliby za powrotem komunizmu czy komunosocjalizmu. Oni tęsknią za okresem, kiedy mieli bardziej ustabilizowane życie. Zwłaszcza ludzie starsi, którzy dziś są w najtrudniejszej sytuacji. W przeszłości karmiono ich obietnicami świetlanej komunistycznej przyszłości. I dziś nie chcą słuchać tego, że przyszłość to gospodarka rynkowa i reformy. Oni nie są zwolennikami idei komunistycznych, ale z pewnością są bazą dla sił postkomunistycznych.
Jakie skutki dla przyszłości Ukrainy miałoby zwycięstwo komunistów?
Nie chciałbym takiego koszmaru nawet we śnie. Często zastanawiam się, czy słusznie postąpiłem decydując się na ponowne kandydowanie. Ale prawdę mówiąc nie widzę innego poważnego kandydata, który przeciwstawiłby się lewicowemu rewanżowi.