Kończy się XX wiek, a wraz z nim odchodzi bezpowrotnie w mrok przeszłości sztuka malarstwa, rzeźby, grafiki. Czas więc spalić blejtramy, połamać pędzle, wyrzucić dłuta i rylce... Nie, to nie jest początek awangardowego manifestu artystycznego. To tylko wniosek, do jakiego dojść można zwiedzając słynną Międzynarodową Wystawę Sztuki - Biennale w Wenecji, otwartą uroczyście 12 czerwca.
W Wenecji pokazywane są prace ponad dwustu artystów, prezentowanych bądź to w tzw. pawilonach narodowych, przygotowywanych przez poszczególne kraje, bądź też w ramach zbiorowej - niejako wiodącej - wystawy dAPPERTutto. W tym roku jej kuratorem był i decydował o tym, kto dostąpi zaproszenia do Wenecji, Harald Szeemann, jeden z najbardziej znanych organizatorów wystaw sztuki współczesnej na świecie. Łącznie zgromadzono więc co najmniej kilkaset dzieł sztuki, ale na palcach jednej ręki policzyć można twórców, którzy przywieźliby na Biennale tradycyjne rzeźby czy obrazy.
U schyłku stulecia, którego symbolem w sztuce stał się Picasso, trudno wypatrzyć jego kontynuatorów. Triumfy w Wenecji święci raczej duch Marcela Duchampa, wielkiego burzyciela tradycji, który w początkach tego wieku Monie Lizie domalował wąsy, a na wystawę posłał pisuar.
Mydlane bańki sztuki
Jeżeli więc nie rzeźby i obrazy, to co? Przede wszystkim instalacje wideo. Największa z sal wystawowych Biennale, gigantyczna Corderie (316 metrów długości, 21 - szerokości i 10 - wysokości) w tym roku bardziej niż galerię przypominała kinowy multiplex. Na porozstawianych co kilkanaście metrów monitorach, w pobudowanych ad hoc małych salkach, twórcy ze wszystkich możliwych stron świata prezentowali autorskie wizje otaczającej ich rzeczywistości. Niestety, wizje tylko z rzadka oryginalne, poruszające, znaczące. Wśród twórców posługujących się kamerą najpopularniejsza była konwencja, którą przed wielu laty bezbłędnie scharakteryzował w "Rejsie" (wówczas dotyczyło to polskiego filmu) Zdzisław Maklakiewicz: "Aktor zapala papierosa... patrzy w lewo... patrzy w prawo... nuda... nic się nie dzieje".