Archiwum Polityki

Likwidacja według planu

Po niemal dziesięciu latach istnienia rozwiązała się Socjaldemokracja RP, partia - spadkobierczyni siły przewodniej PRL. Rozwiązanie było planowe, naturalne i bezbolesne. Delegaci na ostatni kongres partii zgodzili się ze swoim kierownictwem, iż misja ich ugrupowania została zakończona, że potrzebne jest "nowe otwarcie", pod znaną zresztą nazwą - SLD. Istotny był jeszcze jeden argument. Zasady ordynacji wyborczej zapisane w konstytucji pozwalają wystawiać do wyborów wyłącznie listy partyjne.

Na kongresie wiele było wzruszających wspomnień, przypominania zasług, ale nie ujawniły się kontrowersje co do głównej uchwały. Zjazd bowiem został przygotowany bardzo solidnie, a dyskusje na temat przyszłości lewicy odbyły się na szczeblu lokalnym. Zresztą Leszek Miller, przewodniczący Socjaldemokracji, rzecz całą przedstawił bardzo jasno: - My stworzyliśmy SLD, ale potem Sojusz nas przerósł. SdRP stała się mocnym, ale jednak tylko zapleczem kadrowym i programowym całej lewicowej formacji. Nie pokazywaliśmy się, choćby w wyborach, pod własnym szyldem, a ponosiliśmy całą odpowiedzialność. Trzeba zatem wyprzedzić czas.

Liderzy SdRP od dawna mieli dość konfliktów z ideowymi partnerami, narzekali, że wykrwawiają się w kolejnych bataliach politycznych, a nieproporcjonalnie duże profity zbierają inni, którzy z klucza otrzymują stanowiska, miejsca w parlamencie i samorządach. Krzysztof Janik, sekretarz generalny byłej SdRP, powiedział to bez ogródek:

- Wielu radnych wybranych z list SLD zapomniało, z czyjej rekomendacji znalazło się w organach władzy.

Przywódcy SdRP poczuli, że tak świetny znak firmowy jak SLD po części wymyka się im z rąk, że stali się zakładnikami jakichś umów i zobowiązań, zawieranych przed laty z potrzeby chwili, a dzisiaj już zupełnie nie mających politycznego uzasadnienia. Stąd chęć, aby powtórzyć rozdanie kart na nowych warunkach. Tak, aby cała władza powróciła do - i tak rzeczywistych i jedynych - liderów lewicy, których poza SdRP praktycznie nie ma.

Socjaldemokracja RP w ciągu ostatniej dekady - traktując rzecz w największym skrócie - zanotowała na swoim koncie jeden wielki sukces i jedną, nie mniejszą, porażkę. Zwycięstwem było przetrzymanie najgorszego dla postkomunistycznego obozu okresu, od klęski 4 czerwca 1989 r.

Polityka 26.1999 (2199) z dnia 26.06.1999; kraj; s. 28
Reklama