Ten brak formy dobrze widać w Alei 1905 roku, którą dawniej zaludniali wysypujący się z autobusów robotnicy spieszący na pierwszą zmianę. Dzisiaj, w czwartek o dwunastej w południe w końcu maja, po Alei 1905 roku chodzą w tę i z powrotem mężczyźni o złych twarzach, ściskający plastikowe reklamówki w dłoniach. To robotnicy Łucznika, którzy właśnie skończyli kolejną demonstrację pod urzędem miejskim. Teraz przyszli zobaczyć, czy kasa nie wypłaca przypadkiem pensji za marzec. Spacerują w małych grupkach, ciskając w powietrze soczyste przekleństwa. O Alei 1905 roku powiadają: Aleja Upadłości. Z zakładów, które przy niej stoją, pracuje jeszcze tylko Łucznik.
- Kuchenki p...dolnęły! Materiały Ogniotrwałe też p...dolnęły! A Łucznik? Właściwie też już p...dolnął! - opisują sytuację krótko.
Dawny Radom rozłazi się jak stary but, zanika. Gdzieniegdzie, jak na ulicy Staroopatowskiej, zamienia się w coś niezrozumiałego, a nawet absurdalnego. Dwa olbrzymie pozbawione szyb wieżowce wyrastają prosto z trawy po kolana. W tych nigdy nie oddanych do użytku ruinach najpierw mieszkali Rosjanie handlujący na pobliskim bazarze, teraz sypiają tu Cyganie. Potężne betonowe kikuty sprawiają wrażenie miejsca unicestwionego przez tajemniczy podmuch, który wymiótł stąd życie. Ale tak naprawdę to życie nigdy się nie rozpoczęło, a dziś nikt już nawet nie pamięta, o co chodziło budowniczym, jaki był pierwotny zamysł.
Kanapka "po rusku"
- Radom to takie miasto, w którym jakoś nic się nie udaje - wzdychają solidarnościowcy z Radoskóru, którzy do swojego zakładu przychodzą już tylko wypić kawę w związkowej kanciapie, bo produkcji nie ma, a po wypełnionych maszynami halach krążą jedynie muchy.
W ostatnich 10 latach stawiano tu tylko supermarkety i budowano ronda.