Ulice otaczające Sąd Okręgowy w Szczecinie, gdzie toczy się proces Marka M., pseudonim "Oczko", i jedenastu jego ludzi, ogrodzono taśmami i wymieciono z aut. Wartownicy przy wejściu sprawdzają karty wstępu, dowody tożsamości oraz zawartość toreb. Piętro wyżej, na korytarzu prowadzącym do sali rozpraw, rozmieszczono kolejne dwa posterunki. Popiskuje wykrywacz metalu.
Salę rozpraw gruntownie zbadano. Okna zasłaniają rolety. Oskarżonym, oprócz rutynowej obstawy policji, towarzyszy grupa antyterrorystyczna z bronią gotową do strzału. Prokurator Barbary Zapaśnik nie odstępują ani na krok dwaj rośli mężczyźni z osobistej ochrony. Gdy opuszcza sąd, wstrzymywany jest ruch w holu, aż wraz z eskortą bezpiecznie dotrze do samochodu.
Policjanci z wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną, mimo tych wyjątkowych środków ostrożności, bronią się przed słowem "mafia". - To wysoce zorganizowana grupa przestępcza - utrzymuje komisarz Krzysztof Targoński, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej.
Wysokiej rangi funkcjonariusz tej komendy, indagowany o organizowanie przez Marka M. przyjęcia, związanego z promocją wódki Kremlowskaja, nabiera wody w usta. Kremlowskaja, Rosija i parę innych marek wódczanych to przedmiot zainteresowań UOP. Rozmówca nie poda nazwisk. Powie tylko tyle, że nie jest prawdą, iż nasi politycy różnych opcji nie potrafią żyć ze sobą w zgodzie. Być może bywalcy sponsorowanych przez "Oczkę" imprez nie wiedzieli, u kogo goszczą. W Zalesiu Górnym, gdzie Marek M. miał rezydencję (własność konkubiny), mógł odgrywać rolę szanownego biznesmena. Nawet teraz, na ławie oskarżonych, bez przejawów aroganckiego zachowania, których nie może sobie odmówić spora część jego podwładnych, sprawia korzystne wrażenie. "W eleganckim garniturze, taktowny, uprzejmy, ujmujący. Nie obnosił się ze swoim bogactwem. Wyjąwszy ekskluzywne żółte Ferrari... Ale mężczyźni lubią dobre samochody..." - taki z grubsza portret "Oczki" z przedaresztanckich czasów kreślą szczecińscy dziennikarze.
Awans na "Prezesa"
- Chłopcy z podwórka, którzy podwórkiem rządzili - charakteryzuje w dużym skrócie Marka M. i jego najbliższych współpracowników wysoki funkcjonariusz policji.