Wiadomość, że przywódca Białoruskiego Frontu Narodowego Zianon Paźniak wycofał się z wyborów prezydenckich, wywołała w Mińsku konsternację. Paźniak twierdzi, że wybory to intryga Moskwy przeciwko opozycji niepodległościowej. Wybory, ogłoszone przez opozycję, odbywają się w domach wyborców, do których przychodzą z urną przedstawiciele komisji. Miała być to manifestacja oporu przeciwko Aleksandrowi Łukaszence, ale okazała się manifestacją chaosu po stronie opozycji.
"Wielokrotnie zwracałem uwagę CKW na konieczność przestrzegania prawa i szanowanie konstytucji - napisał Paźniak w faksie z Warszawy. - Tymczasem wybory przekształciły się w kryminalną awanturę i oszustwo". Paźniak oskarża CKW o zawyżanie frekwencji wyborczej i łamanie procedur demokratycznych. W niedzielę rano podano, że głosowało już 51,9 proc. uprawnionych. Rzeczywiście, jest to wynik nieprawdopodobny. Paźniak mówi: - To oszustwo porównywalne z fałszerstwem w oficjalnym referendum w 1996 r. Nie będziemy walczyć tą samą bronią co Łukaszenko.
Wybory prezydenckie od początku pomyślane były jako forma badania nastrojów. Zwłaszcza że notowania Łukaszenki spadają ze względu na fatalną sytuację gospodarczą. Sporo punktów odebrał Łukaszence upadek premiera Rosji Jewgienija Primakowa, który wspierał ideę połączenia Białorusi i Rosji. W tej sytuacji nie było ważne, kto zwycięży, chodziło raczej o demonstrację siły. Nikt z trzeźwo myślących polityków nie oczekiwał, że wybory zmienią realnie krajobraz polityczny, a Łukaszenko ustąpi. To on właśnie zmienił konstytucję z 1994 r. przedłużając swą kadencję do 2001 r.
Obecne wybory od początku uznawane były przez administrację za próbę zamachu stanu, a organizatorów spotykały represje. O ich ogłoszeniu zdecydował - zgodnie z konstytucją z 1994 r. - parlament XIII kadencji, uznawany za legalną władzę przez organizacje międzynarodowe. Parlament ten, zdymisjonowany przez prezydenta, przeszedł do opozycji. 21 lipca upływa ustawowa kadencja Łukaszenki, który od tego dnia staje się uzurpatorem. Jak twierdzi Siamon Szarecki, przewodniczący opozycyjnego parlamentu, ogłoszenie wyborów miało przypomnieć Białorusinom i światu, że nie wolno milczeć o dyktaturze w Mińsku. Również Centralna Komisja Wyborcza działa w opozycji do urzędującej, mianowanej z woli Łukaszenki.