Archiwum Polityki

Oldboye pop-artu

Na wystawie współczesnej grafiki amerykańskiej w stołecznej galerii Zachęta lista obecności jest imponująca: Dine, Hockney, Johns, Lichtenstein, Oldenburg, Rauschenberg, Rosenquist, Stella. Ośmiu twórców, bez których trudno wyobrazić sobie plastykę ostatniego półwiecza. A jednak wystawa bardziej rozczarowuje, niż zachwyca, bardziej wprowadza w błąd, aniżeli oprowadza po rozległych polach estetycznych doświadczeń minionych dziesięcioleci.

Wystawa rozczarowuje z dwóch powodów. Po pierwsze, dla zdecydowanej większości prezentowanych twórców grafika była zawsze ubocznym środkiem artystycznej ekspresji. To nie dzięki niej zostali dostrzeżeni i wyniesieni na szczyty, to nie za nią ich kochamy, szanujemy, podziwiamy. Najbardziej jaskrawy jest przypadek Claesa Oldenburga, rzeźbiarza z krwi i kości, który do historii sztuki trafił dzięki swym przestrzennym atrapom udającym prawdziwe przedmioty, choć tworzonym a rebours (sedesy z miękkiego plastiku, hamburgery z gipsu, nadmuchiwane drzwi lotnicze itd). Pokazywana w Zachęcie pojedyncza litografia "Most ze śrub wygiętych w łuki" pozwala wprawdzie wpisać Oldenburga na listę obecności, ale stanowi jedynie słabe i dalekie echo jego najważniejszych dokonań. Podobnie sprawy się mają z Robertem Rauschenbergiem, który wprawdzie od dawna tworzył grafiki, ale kojarzony jest przede wszystkim z tzw. combine-paintings i assamblażem (obiekty łączące w sobie różne techniki i materiały).

Powód drugi wydaje się jeszcze poważniejszy. Otóż niemal wszystkie pokazane na wystawie prace stworzone zostały w latach 80. A więc trzy dekady po pierwszych, najważniejszych manifestacjach artystycznych ich twórców. "Daje nam to znakomitą okazję, by prześledzić przemiany, jakim uległa sztuka niegdyś skandalizującej awangardy" - zapewniają w katalogu organizatorzy wystawy. I jest to niewątpliwie gratka dla krytyków i zagorzałych miłośników współczesnej sztuki, którzy wiedzą, co z czym porównywać, którzy znają doskonale punkt wyjścia.

Dla przeciętnego odbiorcy sztuki ta ekspozycja to jednak prawdziwa "zmyłka". Z materiałów informacyjnych wynika, że wszyscy wystawiani twórcy to najmocniejsze filary słynnego pop-artu, który wstrząsnął światową sztuką na początku lat 60.

Polityka 20.1999 (2193) z dnia 15.05.1999; Kultura; s. 54
Reklama