Archiwum Polityki

Loteria teczkowa

Rzecznik interesu publicznego odmówił skierowania do sądu oświadczenia lustracyjnego premiera Jerzego Buzka. Tłumaczył, że nie nabrał żadnych podejrzeń, by to oświadczenie było fałszywe. Ścigający nie składają jednak broni i zapowiadają zażalenie na decyzję rzecznika.

W następnych dniach rzecznik skierował do sądu dwa oświadczenia lustracyjne budzące wątpliwości: polityka-parlamentarzysty i osoby publicznej - jak to ujęto w publicznej enuncjacji. Polityczny światek gubi się domysłach, kogo sprawy dotyczą. Trzeba przyznać, że rzecznik interesu publicznego umiejętnie stopniuje lustracyjne napięcie, dba, by przypadkiem nadmiernie nie opadło. Po prostu widać, że u rzecznika lubią swoją robotę, zwłaszcza zaś lubią publicznie błyszczeć.

Nad lustracją ustawową, bo z taką mamy dziś do czynienia (nigdzie nie przekroczono przecież prawa, nawet donos na premiera miał swe ustawowe umocowanie), zawisło od początku podejrzenie o manipulacje polityczne, choć publicznie większość polityków deklaruje swe bezgraniczne zaufanie do sędziego Nizieńskiego. Mniejsze zaufanie deklaruje się wobec tych, którzy teczki rzecznikowi dostarczają, dlatego też ma on uzyskać bezpośredni dostęp do archiwów. Wypada życzyć powodzenia - cała dotychczasowa wiedza o archiwach i stanie ich zachowania wskazuje, że sędziowie Nizieński i Kauba będą w dalszym ciągu zakładnikami tych, którzy wiedzą, jak się w tym gąszczu poruszać.

Zakładnikami archiwistów (a raczej ich politycznych dysponentów) i na dodatek byłych pracowników i współpracowników SB będą osoby lustrowane. Czyż dziś premier, nawet najbardziej niewinny, nie jest tak naprawdę zakładnikiem owego wysoko ulokowanego w strukturach śląskiej Solidarności agenta z przeszłości? Jeżeli ów agent zechce się objawić publicznie i coś oznajmić, to co się stanie? Czy przy złej woli - a tę wyraźnie widać u amatorów korzystania z instytucji donosu - nie można wystąpić z innym oskarżeniem? Przecież można powiedzieć: wprawdzie Jerzy Buzek jest zupełnie czysty, ale tolerował agenta w swoim najbliższym otoczeniu, a więc gdzie jego czujność, gdzie jego polityczne kwalifikacje?

Polityka 20.1999 (2193) z dnia 15.05.1999; Wydarzenia; s. 18
Reklama