W nowogródzkiej siedzibie Związku Polaków na Białorusi byliśmy pod koniec sierpnia ubiegłego roku. - Gdyby nie kłopot, to dziesięć tornistrów. Dla naszych dzieci, które idą do pierwszej klasy - prosiła nieśmiało skromna, sędziwa pani Zofia Boradyn, przewodnicząca miejscowego oddziału. Tornistry pojechały. Ale polskiej pierwszej klasy w Nowogródku nie ma. I nie będzie pewnie wymarzonej przez panią Zofię polskiej szkoły. Tadeusz Gawin, przewodniczący Związku, za zorganizowanie pikiety w tej między innymi sprawie został niedawno ukarany wysoką grzywną.
Ilu jest Polaków na Białorusi? Ile dzieci uczy się w jakiejkolwiek formie języka polskiego? Nawet na te dwa, wydawałoby się proste, pytania trudno uzyskać dziś miarodajną odpowiedź. Oficjalne dane mówią o 400 tys. naszych rodaków. Kościół rzymski - wychodząc z założenia, że przywiązanie do katolicyzmu sygnalizuje polskie korzenie - szacuje tę liczbę na dobrze ponad milion osób.
Po polsku? Po lekcjach
Podobne rozbieżności dotyczą dzieci, które od kilku lat mają możliwość stykać się z językiem polskim już nie tylko w rozmowach z dziadkami-staruszkami, ale także w szkołach i na rozmaitych zajęciach pozalekcyjnych. Polscy urzędnicy dyplomatyczni powiadają, że to około 7 tys. uczniów. Oficjalne dane podają liczbę 9 tys. A Lesław Skinder, dziennikarz radiowy, człowiek, który zna się na rzeczy jak mało kto (wszak on właśnie czuć się może ojcem - założycielem imponującej, otwartej w 1996 r. polskiej szkoły w Grodnie), twierdzi, że w 325 miejscach - szkołach, klubach, świetlicach, w parafiach - edukuje się w polszczyźnie już co najmniej 20 tys. uczniów.
Niestety, ta niekiedy amatorska, choćby inspirowana najlepszymi chęciami i szczerym sercem, edukacja nie jest zbyt skuteczna. W państwowym szkolnictwie polski jest traktowany zwykle jako przedmiot fakultatywny lub nadobowiązkowy. Wykładowym jest on w niewielkiej, prowadzonej na zasadach społecznych szkole w Baranowiczach, no i tej grodzieńskiej, na z górą 500 uczniów, nowoczesnej, z pracowniami przedmiotowymi, które przebijają polskie standardy.
Przy otwarciu szkoły w Grodnie byliśmy obecni jako jedna z redakcji zaangażowanych w rozległą akcję zbiórki funduszy na jej budowę i wyposażenie. Gmach został sfinansowany przez polski budżet (via Senat i Stowarzyszenie Wspólnota Polska), a wnętrza - przez darczyńców instytucjonalnych i prywatnych, często związanych z Grodzieńszczyzną wspomnieniami, korzeniami, sentymentem.