Spoglądając w statystykę rocznych dokonań generalnego inspektora można wysnuć wniosek, że chwalić się specjalnie nie ma czym. Od wejścia w życie ustawy o ochronie danych osobowych (30 kwietnia ub.r.) do dr Kuleszy wpłynęło 376 skarg i 335 zapytań prawnych. GIODO skierował do prokuratury 6 wystąpień, z których żadne dotąd nie zakończyło się wniesieniem aktu oskarżenia do sądu. Z ok. 100 tys. zbiorów danych osobowych, które do 30 października br. powinny zostać zgłoszone do rejestracji, do 19 kwietnia br. zgłoszono zaledwie 256 zbiorów (123 już zarejestrowano i wydano 4 decyzje odmowne). Wśród zarejestrowanych nie ma ani jednego zbioru danych z ministerstw, Sejmu czy Senatu. Poza rejestrem jest Powszechny System Ewidencji Ludności PESEL.
Z ustawowego obowiązku skrupulatnie wywiązał się natomiast wojewoda częstochowski, który 29 grudnia ub.r. wysłał wnioski o rejestrację zbiorów danych osobowych przetwarzanych w jego urzędzie. Zgłoszenie dotarło do Warszawy 4 stycznia br., kiedy nie było już ani wojewody, ani województwa częstochowskiego, a miejscowe zbiory danych osobowych znalazły się w nowym województwie śląskim. Generalny inspektor mógł tylko podjąć decyzję o umorzeniu postępowania rejestracyjnego.
Początki działalności generalnego inspektora były trudne. Minister Janusz Tomaszewski, gestor rządowych budynków w Warszawie, lokal na biuro przyznał dopiero w listopadzie, po pół roku starań. Przepychanki o budżet Biura GIODO na 1999 r. trwały do końca debaty budżetowej. Senat zdecydował, aby ok. 1,5 mln zł z pierwotnie zaplanowanej kwoty oddać Jednostce Specjalnej GROM i rzecznikowi interesu publicznego. Ewa Kulesza wygrała bój o pieniądze z gen. Sławomirem Petelickim, ale przegrała z sędzią Bogusławem Nizieńskim i ostatecznie ma na swoją działalność 8,275 mln zł.