Katarzyna Janowska
Pierwszy nakład książki (2 tys. egzemplarzy), wydanej przez korporację Ha!art, już się rozszedł. Na promocję powieści Witkowskiego do warszawskiej galerii Raster (miejsce nieprzypadkowe, stąd płyną wyroki co w młodej sztuce jest hit, a co kit) stawili się licznie prestiżowi wydawcy, znane feministki, krytyczki literatury, autorki głośnych debiutów prozatorskich – słowem skład widowni potwierdził, że „Lubiewo” to hit. Pytanie tylko, czy Witkowski to meteor jednego sezonu, czy nowa literacka gwiazda?
Akcja. Siedzą sobie Patrycja i Lukrecja, męskie dziwki, bohaterki powieści, w swoim obskurnym mieszkanku i niczym bohaterowie „Dekamerona” opowiadają panu dziennikarzowi (vel Michaśce Literatce) o swoich wyczynach seksualnych w złotych czasach PRL. A wokół nich szaleje zaraza przemian, kapitalizmu, poprawności politycznej.
Autor. Doktorant polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim (pisze doktorat z krytyki feministycznej), od kilku lat publikuje recenzje z książek w „Gazecie Wyborczej”, w „Nowych Książkach, w „Odrze” i wielu innych pismach. Jest współautorem antologii poezji i prozy roczników 70. „Tekstylia” wydanej przez Ha!art.
Nałogowiec pisania
Stanisław Bereś, promotor doktoratu Witkowskiego na Uniwersytecie Wrocławskim: – Michał jest nałogowcem pisania. Wydrukował już, jeśli dobrze liczę, poza trzema książkami, ze 130 recenzji, szkiców, artykułów i innych krótszych form. Inni doktoranci mają po 4–5 tekstów na koncie i chodzą dumni jak pawie, on zaś dawno minął setkę i nadal mu mało. Kręci się jak szalony, ciągle coś robi, jakby go gnało. Jeździ na niezliczone seminaria literackie, krytycznoliterackie, dyskusje takie i owakie, spotkania i artystyczne spędy.