Niełatwo żyje się pod jednym dachem z Marcinem Koszałką. Najpierw kamerą sportretował siebie i rodziców, a zwłaszcza matkę w dokumencie „Takiego pięknego syna urodziłam”. Teraz otrzymujemy następny, myślę, że nie ostatni, odcinek tej historii – „Jakoś to będzie”. Koszałka się ożenił, ma córeczkę, zrobił zawodową karierę. Zmienił się czas i okoliczności, ale dorosły syn nie potrafi, w sensie psychicznym, odejść z domu, dalej połączony jest pępowiną, którą teraz zastępuje najczęściej telefoniczny drut, z własną matką. Pani Koszałkowa jest uosobieniem matki-Polki: drapieżnej, walczącej o szczęście syna, nie tylko z otoczeniem, ale z nim samym. A on, już na własnych śmieciach, powraca do rodziców po to, aby wraz z dawką ich narzekań na swój styl życia przełknąć porcję ślepej, bezkrytycznej miłości.
Ojciec Koszałki próbując ogarnąć sytuację mówi w pewnym momencie: „Życie jest wkoło Macieju. Ciągle to samo”. I to jest dramatyczny, a może wręcz przeciwnie, optymistyczny przekaz filmu Koszałki – obrazu momentami okrutnego, czasami groteskowego, wzruszającego, przeraźliwie smutnego, a niekiedy śmiesznego. Tak być musi, skoro portretuje się życie.
Krystyna Lubelska
„Jakoś to będzie”
, reż. Marcin Koszałka, emisja 2 lutego, środa, godz. 22.05, TVP 1
++ dobre
+ średnie
– złe