Archiwum Polityki

McCzechow

"Kaleka z Inishmaan" Martina McDonagha w Teatrze Powszechnym to najlepszy - jak dotychczas - warszawski spektakl w sezonie. Widowisko mądre, wyważone, przejmujące.

Ktoś kto od teatru oczekuje nade wszystko opowiadania zajmujących historii tudzież bogatych ludzkich wizerunków, od dawna już czuje się na widowniach jak stary osioł. Apostołowie postmodernizmu wmawiają mu, że opowiedziano już wszelkie fabuły, które były do opowiedzenia; można tylko żonglować gotowymi elementami, dziwować się nieoczekiwanym zestawieniom, brać wszystko w cudzysłowy i nawiasy. Mniejsi i więksi teatralni szamani dbają wyłącznie o swe klimaciki, za nic mając logikę i klarowność opowieści. Partacze rysują fabułę i bohaterów po linii najmniejszego oporu: sztampowo i powierzchownie, w głębokim przekonaniu, że widzowie i tak kupią. Nudziarze i efekciarze nudzą, niezależnie od intencji. I tylko niekiedy, pomiędzy stertą poprawnych banałów, chybionych ambicji, odkryć bez pokrycia i erupcji narcyzmu, trafia się widowisko w istotny sposób absorbujące i myśli, i emocje. Mądre, wyważone, przejmujące.

Jakże rzadkie to święto.

Rzadkie nie tylko w Polsce. Nie bez kozery krytycy angielscy, skądinąd rozpieszczeni obfitością i profesjonalnym poziomem sztuki dramatycznej w swoim kraju - więc wymagający i nieskłonni do egzaltacji - wpadli w euforię, gdy na londyńskich afiszach pojawiło się nazwisko Martina McDonagha, młodego pisarza o irlandzkich korzeniach. Błyskawiczna kariera tego dziś niespełna trzydziestolatka została umiejętnie podsycona odpowiednią dozą skandalu (odbierając prestiżową nagrodę laureat nieprzystojnym słowem zelżył ni mniej ni więcej Seana Connery´ego, co roznieśli dziennikarze - i co przy okazji polskich prapremier również jest wybijane w prasowych zapowiedziach). Poza nonszalancją było wszakże u McDonagha o wiele więcej do zauważenia. Nade wszystko niesłychana, samorodna łatwość wysnuwania fabuł i sytuacji scenicznych, lekkość i precyzja konstrukcji, wyrazistość postaci.

Polityka 11.1999 (2184) z dnia 13.03.1999; Kultura; s. 51
Reklama