Choroby alergiczne, choć są dziś najszybciej rozprzestrzeniającą się grupą schorzeń w Europie, nie budzą przerażenia. Nie to co groźne infekcje, choroby serca i nowotwory, wokół których łatwiej stworzyć finansowe lobby oparte na strachu przed śmiercią. W batalii o fundusze na badania i refundację leków armia alergików przegrywa. Choć jej szeregi pęcznieją z roku na rok, jest to armia dzieci i młodzieży. A kto słucha nieletnich?
Gdy półtora roku temu pisaliśmy (POLITYKA 24/97) o Białej Księdze Alergii przedstawionej na forum Parlamentu Europejskiego w Brukseli, wydawało się, że dokument ten uczuli nie uczulonych. Tych wszystkich potencjalnych pacjentów oddziałów kardiologicznych, którzy godzinami przesiadują w fotelach sejmowo-rządowych, palą papierosy, nie stronią od mięsa i alkoholu, a którzy odpowiadają za politykę zdrowotną państwa. Dla nich alergia nie istnieje. Znają ją z prasy, z komunikatów o stężeniach pyłków w powietrzu, ale nie wiedzą, ilu jest w Polsce alergików, na co są uczuleni, gdzie się leczą i za co.
Bez Białej Księgi nie interesowaliby się pewnie tymi problemami nadal. Ale skoro dokument ten (przygotowany przez środowiska medyczne pod patronatem Instytutu Alergii UCB - Union Chemique Belge) zainteresował Parlament Europejski, który żąda od Polski - kandydata do UE - konkretnych informacji dotyczących epidemiologii i leczenia, nie można w dalszym ciągu pozostawiać tej dziedziny medycyny na obrzeżach. Po wielu latach oczekiwań KBN przyznał więc polskim alergologom pieniądze (granty) na sfinansowanie pierwszego ogólnopolskiego badania epidemiologicznego.
Niejasne przyczyny
W listopadzie 150 lekarzy i naukowców z Europy rozpoczęło w Brukseli prace nad przygotowaniem suplementu do Białej Księgi Alergii. W czerwcu przyszłego roku chcą go przedstawić ministrom zdrowia z 51 krajów, którzy przyjadą do Londynu na konferencję Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Zdaniem współtwórcy Białej Księgi prof. Ulricha Wahna, pediatry z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie: - Alergie są epidemią ponadregionalną i wymagają międzynarodowej współpracy. Skoro szefowie resortów zdrowia nie wiedzą, ilu w Europie jest alergików, skąd mają wiedzieć, ile pieniędzy potrzebują na ich leczenie?