Archiwum Polityki

Kucharze dusz

W luksusowym ośrodku nad zalewem Rożnowskim trwa eksperyment - naprawa charakterów młodych Niemców i Polaków. Zmagają się dwie koncepcje wychowawcze: szkoła niemiecka preferuje luz, a polska dyscyplinę. Prostowanie skrzywionych dusz odbywa się w kuchni, przy smażeniu mielonych.

Eksperyment w Gródku nad Dunajcem polega na tym, że trudni chłopcy z Niemiec pod jednym dachem integrują się z trudnymi chłopcami z Polski. - Niemcy uczą się polskiego, Polacy niemieckiego - mówi kierownik ośrodka Jerzy Kozioł. Ośrodek należy do komendy Ochotniczych Hufców Pracy z Tarnowa. Stronę niemiecką reprezentuje organizacja Internationaler Bund, zajmująca się tzw. trudną młodzieżą. OHP i IB finansują przedsięwzięcie po połowie. Siedmioro Niemców i trzynastu Polaków (wszyscy w wieku 14-18 lat) po dwóch latach pobytu w Gródku nauczy się zawodu kucharza-garmażera. - Ale nie to jest najważniejsze - mówi jeden z wychowawców. - Wyjdą stąd zintegrowani i przygotowani do uczciwego życia.

Eksperymentalny turnus rozpoczął się w kwietniu. Już wtedy można było zauważyć różnice między systemem polskim i niemieckim. OHP ogłosiło nabór chętnych. Obowiązywała zasada dobrowolności oraz kryteria jednakowe dla wszystkich: ukończone osiem klas i zgoda rodziców. Niemcy też zgłaszali się dobrowolnie, ale - jak mówi Jerzy Kozioł - mieli ograniczony wybór: albo wyjazd do Polski, albo więzienie. - Przebywali w specjalnych ośrodkach, do których skierował ich sąd - wyjaśnia szef grupy niemieckiej Kai Wallat. - Ale tam nadal sprawiali kłopoty, nie chcieli się uczyć, uciekali. Wyjazd do Gródka był propozycją nie do odrzucenia.

Praca czyni wesołym

W ośrodku wczasowym nad Jeziorem Rożnowskim role się odwróciły. Polscy wychowankowie, którzy trafili tu dobrowolnie, uczą się kucharzenia przymusowo. Komu nie odpowiada - odchodzi. Niemcy skierowani tu niejako pod przymusem, sami decydują. Kto chce, pracuje w kuchni. Kto nie chce, kibicuje. - Czasem pytają: Kai, dlaczego polscy chłopcy tak dużo pracują? To dobrze? - mówi niemiecki kierownik Wallat. - A ja odpowiadam: sami pomyślcie, czy to dobrze.

Polityka 50.1998 (2171) z dnia 12.12.1998; kraj; s. 32
Reklama