Archiwum Polityki

Cztery odsłony

"Redakcja jest redukcją" - takie zdanie zapisał Norwid w "Ad Leones" - tę maksymę mogę odnieść do wszelkiego rodzaju kłopotów z selekcją, z wyborem, z wyłonieniem jednej kandydatury spośród innych. Mam na myśli rozważania jury Nagród Historycznych "Polityki" 1998 i chcę uzasadnić wybór, a więc nagrody.

Zacznę - jak w komunikacie - od kategorii monografii naukowych. Zbigniew Karpus wstrzelił się swoją książką w temat, który znów stał się w bieżącym roku aktualny, wręcz gorący. Przypomnę, że właśnie przed kilkoma miesiącami, 18 września, minister sprawiedliwości, a zarazem prokurator generalny, Hanna Suchocka ujawniła na konferencji prasowej treść swojej odpowiedzi na list prokuratora generalnego Federacji Rosyjskiej Jurija Czajki. Dotyczył zbrodni ludobójstwa, jakiej - zdaniem prokuratora Czajki - dopuściła się Polska na jeńcach (rosyjskich, lecz także ukraińskich i białoruskich) wziętych do niewoli podczas wojny 1919-1920. List rosyjski mówi - tak wynika z wypowiedzi min. Suchockiej - o 83,5 tysiącach jeńców radzieckich "wymordowanych" w polskich "obozach koncentracyjnych".

Praca Zbigniewa Karpusa zawiera najpełniejsze - możliwe do uzyskania - dane na temat wspomnianych jeńców. Autor skrupulatnie spenetrował polskie Centralne Archiwum Wojskowe, Archiwum Akt Nowych w Warszawie oraz liczne archiwa regionalne (m.in. bydgoskie, konińskie, lubelskie - tam gdzie były obozy jenieckie - nie: koncentracyjne), archiwa Kijowa i Lwowa oraz istniejącą literaturę przedmiotu, w tym rosyjską i niemiecką.

Dokumenty cytowane przez Z. Karpusa potwierdzają, że los jeńców był bardzo ciężki, często tragiczny, ale że tego w Polsce nie ukrywano - dowodem raporty polskich lekarzy wojskowych. Wskutek epidemii, wycieńczenia, tragicznych warunków mieszkaniowych i sanitarnych (takie były w całej Europie Wschodniej w tym czasie) zmarło ok. 18 tys. jeńców. To ogromnie dużo, ale nie należy tej liczby powiększać, jeśli nie ma dowodów. A rzetelna, źródłowa praca Z. Karpusa wykazuje, że takich dowodów nie ma. Chciałoby się ponowić propozycję, jaką poczyniliśmy ostatnio w komentarzu redakcyjnym (POLITYKA 39): oby historycy rosyjscy i polscy zasiedli przy jednym stole, zapoznali się z wszystkimi źródłami i wtedy ewentualnie ogłosili listę rozbieżności.

Polityka 49.1998 (2170) z dnia 05.12.1998; Społeczeństwo; s. 82
Reklama