Im bardziej zbliża się pierwszy stycznia, tym większa dezorientacja i niepewność ogarnia pracowników instytucji kultury. W ramach reformy samorządowej dokonuje się bowiem zbiorowej ich przeprowadzki spod jednej władzy pod drugą. Generalne założenie jest słuszne: jak najwięcej placówek ma się znaleźć w gestii organów samorządowych. Gorzej z wykonaniem, albowiem cała akcja bardziej przypomina grę w toto-lotka, aniżeli przemyślaną, merytoryczną operację.
Przenoszenie zaczyna się od samej góry. Postanowiono bowiem zredukować od stycznia liczbę instytucji kultury podlegających bezpośrednio ministrowi. Przypomnijmy. W ramach reformy samorządowej z początku lat 90. większość instytucji kultury przejętych zostało przez władze wojewódzkie i samorządowe. Resort kultury pozostawił pod swoim bezpośrednim zwierzchnictwem (nadzorowanie, finansowanie, powoływanie dyrektorów) niecałe pięćdziesiąt placówek. Teraz, w ramach akcji decentralizacji, postanowiono ich liczbę zredukować do dwudziestu jeden (krakowskim targiem, bowiem kancelaria premiera chciała bardziej radykalnych cięć, zaś MKiS obstawało przy dwudziestu trzech). Kryterium przyjęto mało precyzyjne, choć słuszne: w resorcie pozostaną jedynie instytucje rangi ogólnonarodowej. Rzeczywiście wiele placówek zarządzanych dotychczas centralnie, bez żadnego uszczerbku dla nich i dla kultury polskiej, może znaleźć się w gestii organów lokalnych.
Problem w tym, co ma rangę ogólnonarodową? Biblioteka Narodowa, Filharmonia Narodowa, Teatr Narodowy, Filmoteka Narodowa pozostają chyba poza dyskusją. Z drugiej strony rozliczne muzea (Etnograficzne, Niepodległości, Łowiectwa i Jeździectwa, Historii Polskiego Ruchu Ludowego i Archeologiczne w Warszawie, Zamoyskich w Kozłówce, Morskie w Gdańsku, im. Jerzego Dunin-Borkowskiego w Krośniewicach) bez żalu mogą przejść i przejdą pod opiekę samorządów lokalnych. Pozostała jednak niemała grupa instytucji, przy których przydzielaniu resort wykazał się szczególnym niezdecydowaniem i brakiem koncepcji.
Tak było z muzeami narodowymi. Pierwotnie MKiS uznało, że, poza dotychczas mu podlegającymi placówkami w Warszawie i Krakowie, obejmie także pieczę nad muzeami we Wrocławiu, Szczecinie, Gdańsku i Kielcach. Później z pomysłu się wycofało, co oznacza, że nadal będziemy mieli w Polsce muzea narodowe bardziej narodowe (bo rządowe) i muzea narodowe mniej narodowe (bo podległe władzom lokalnym).