Aresztowanie senatora Augusto Pinocheta w Londynie i ewentualność jego ekstradycji do Hiszpanii wywołały w Chile wielkie poruszenie.
Sama osoba emerytowanego generała i dożywotniego senatora została sprowadzona do ludzkich rozmiarów. Jak powiedział jeden z polityków, "wyjechał mierząc dwa metry wzrostu, wróci mając 85 cm". Dla swoich zwolenników, których w Chile nie brak (25 proc. społeczeństwa), Pinochet jest zbawcą ojczyzny, człowiekiem, który ocalił Chile przed losem Kuby i przed komunizmem, jest "nieśmiertelny" jak głoszą ich transparenty, i "święty" - jak oficjalnie stwierdził jego zastępca na stanowisku dowódcy armii. Zaś wojsko, kiedy odchodził na emeryturę, nadało mu honorowy tytuł dożywotniego komendanta.
Gwałtowne demonstracje zwolenników Pinocheta nie wynikają tylko z podziwu i miłości, ale również ze strachu i wyrachowania. Dopóki generał był potężny i bezkarny, dopóty ludzie poprzedniego reżimu, główni autorzy zamachu stanu, tysiące osób uwikłanych w porywanie, morderstwa, ludzie, którzy wiedzą, gdzie znajdują się ludzie zaginieni i zamordowani, ci, którzy tylko wykonywali rozkazy, a kiedyś mogliby być sądzeni za udział w zbrodni ludobójstwa, terroryzmu i stosowania tortur (czyli za to samo, za co hiszpański sędzia ściga chilijskiego generała), ci, którzy z dnia na dzień wzbogacili się podczas prywatyzacji, liczni oficerowie w służbie czynnej i w rezerwie, gdzie utrzymują stały kontakt, członkowie szwadronów śmierci, którzy wykonywali wyroki, by wyręczyć opieszałe sądy wojskowe i cywilne - wszyscy oni poczuli się nagle zagrożeni. Nietykalność generała była również ich nietykalnością.
Aresztowanie generała świadczy, że świat nie zapomniał ofiar dyktatury, a więc zagrożeni poczuli się ci, którzy z dyktaturą mieli coś wspólnego. W pewnym sensie wyraził to emerytowany szef policji Pinocheta, gen. Humberto Gordon, który powiedział: "Wszyscy jesteśmy winni, nie tylko gen. Pinochet, który jest aresztowany.