Archiwum Polityki

Guru zjedzony

Mało kto przewidywał, że za skandal z Moniką Lewinsky zapłaci posadą nie prezydent Clinton, lecz jego największy antagonista - republikański przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich. Jako kapitan drużyny, która w wyborach poniosła dotkliwą porażkę, Gingrich musiał odejść. Mimo swych ogromnych zasług dla republikanów, których po czterdziestu latach uczynił większościową partią w Kongresie, okazał się w końcu dla niej zbyt uciążliwym balastem.

Nawet jeśli rozpłynie się teraz w politycznym niebycie - co nie wydaje się prawdopodobne - 55-letni Gingrich ma już zapewnione miejsce w historii Ameryki jako lokomotywa konserwatywnej rewolucji w Kongresie. Jego czas nadszedł najpierw pod koniec lat 70., kiedy Amerykanie dojrzewali do buntu przeciw rozdętej federalnej biurokracji, wysokim podatkom i fali przestępczości, kojarzonymi z rządami demokratów w Waszyngtonie. W 1978 r. Gingrich, profesor historii prowincjonalnego uniwersytetu w Georgii, zdobył po raz pierwszy mandat do Izby Reprezentantów. W dwa lata później do Białego Domu wprowadził się Ronald Reagan. Nowy prezydent obsadził Sąd Najwyższy konserwatywnymi sędziami, obniżył podatki i ogłosił krucjatę przeciwko "imperium zła", ale niewiele więcej mógł zrobić, bo panujący w Kongresie demokraci blokowali próby redukcji państwa opiekuńczego. Rządy demokratów na Kapitolu wydawały się wieczne - trwały wszak od połowy lat 50.

W Kongresie Gingrich skupił wokół siebie grono młodych, jak on, konserwatystów, którzy w politycznej telewizji C-SPAN rozpoczęli propagandową ofensywę przeciw kanonom New Dealu, Great Society i liberalnym nurtom z lat 60. Kiedy mówił, że republikanie odzyskają w obu izbach większość, liderzy stronnictwa uważali to za fantazję. Gingrich nie oszczędzał republikańskich autorytetów, idących z demokratami na taktyczne kompromisy. Przywódcę mniejszości w Senacie Boba Dole´a nazwał "poborcą podatków dla Welfare State", prezydenta Busha potępił za złamanie w 1990 r. obietnicy niepodwyższania podatków.

Partyjny establishment odwzajemniał się mu pogardą hierarchów wobec prowincjusza. W Kongresie jednak pozycja Gingricha rosła dzięki przemówieniom, w których ujawnił się jako błyskotliwy ideolog potrafiący ująć cele republikanów w historycznej perspektywie reaganowskiej rewolucji.

Polityka 47.1998 (2168) z dnia 21.11.1998; Świat; s. 43
Reklama