Prof. Jan Błoński w wywiadzie dla "Polityki" (nr 41) stwierdził, iż współczesna polska powieść ma się kiepsko; brakuje wielkich dzieł, są natomiast niedojrzałe powieści oraz niby-dzienniki. Profesor podał przykład "całych gromad młodych ludzi", które "wyżywały się w narcystycznych ťeskperymentachŤ na ulicy Wiejskiej". Na ulicy Wiejskiej w Warszawie mieści się redakcja "Twórczości", w której redaktorem zajmującym się od lat prozą i zarazem promotorem wielu debiutów jest Henryk Bereza. Poprosiliśmy go o komentarz.
Wywiad Jana Błońskiego z jednoznaczną diagnozą w tytule "Powieść ma się kiepsko" może zaniepokoić czytelników polskiej literatury. Mnie pociesza dobroduszność, z jaką Jan Błoński mówi, co powiedział, z błogim wyrazem w twarzy i w oczach (zdjęcie). Może to być jedynie błogostan dobrej wiedzy o złym stanie rzeczy, jaki się przedstawia.
Z powieścią kiepsko, my lubim sielanki (poezję), dobre powieści "zostały albo wydane, albo obmyślane dziesięć lat temu" (w samym środku sławnej czarnej dziury), wylicza się je, bo niewiele tego (Huelle, Pilch, Chwin). Należałoby może wyliczyć i te, którym się dawało nagrody (Bart, Wildstein, Kędzierski, Myszkowski, Baczak), zły stan byłby wtedy mniej zły, z powieścią musiałoby wtedy być mniej kiepsko (dla Błońskiego).
Im kiepściej, tym lepiej, musi chyba podpowiadać dobra wiedza, dzięki której wie się najważniejsze, wie się, jaka złego przyczyna, jakie początki. Samo jądro prawdy wskazuje się palcem, w którym ma się całego Pascala: "Tymczasem całe gromady młodych ludzi wyżywały się w narcystycznych ťeksperymentachŤ na ulicy Wiejskiej. Pfuj! To zostawia ślady, niestety".
Tu jednak, aż dziwnie, brak jakichkolwiek nazwisk, sam jeden goły adres, warszawski, i dalej celny wniosek, z taką Warszawą dałby sobie radę Reymont. Ale czy Reymont znalazłby tych, których miałby raz na zawsze rozpirzyć. Musiałby ktoś najpierw gromadę młodych ludzi do Warszawy spędzić, czasem z grobu wyciągnąć.
Może więc pod wskazany przez Błońskiego adres - dla ułatwienia zadania Reymontowi - trzeba, przynajmniej niektórych, spędzić na jedno miejsce. Niech więc przybywają na Wiejską: Jan Drzeżdżon (z cmentarza pod Puckiem), Andrzej Łuczeńczyk (z cmentarza koło Ludwina), Józef Łoziński z Wrocławia, Ryszard Schubert z poznańskiego targowiska, Dariusz Bitner ze Szczecina, Tadeusz Zubiński (ostatnio z Bydgoszczy), Janusz Rudnicki (z Kędzierzyna-Koźla i Hamburga), Jerzy Łukosz (z Oławy i Wrocławia), Grzegorz Strumyk z Łodzi, Krzysztof Bielecki (z Kutna i spod Warszawy), Waldemar Bawołek z Ciężkowic, Marek Gajdziński z Sopotu, Adam Wiedemann (z Grabowa i z Krakowa lub Wrocławia), Paweł Przywara z Rzeszowa, Tomasz Małyszek z Wrocławia.