Archiwum Polityki

Bez rodziny i ojczyzny

Bardzo słabo wypadły w ostatnich wyborach radykalne ugrupowania prawicowe - Ruch Patriotyczny Ojczyzna oraz Stowarzyszenie Rodzina Polska. Jeśli po koalicji Olszewskiego raczej nie spodziewano się wielkiego wyniku, to Rodzina, mająca oparcie w rozgłośni Radio Maryja, w niedawnych jeszcze przewidywaniach miała być czarnym koniem wyborów, niebezpieczną konkurencją dla AWS. Spodziewano się pierwszego znaczącego sukcesu tych sił, które odrzucają w całości dotychczasowy układ polityczny. Z gradowej chmury spadł jednak niewielki jesienny deszcz.

Rozmiar porażki najlepiej pokazują liczby. Ruch Patriotyczny Ojczyzna zdobył w kraju 256 miejsc w radach, co stanowi ok. 0,4 proc. całego samorządowego tortu. Rodzina Polska ze swoimi 151mandatami wykroiła z niego tylko 0,2 proc. (dwóch radnych na tysiąc!). Wybory parlamentarne i samorządowe nie są do końca porównywalne, nie sposób jednak nie zauważyć, że w 1997 r. główne ugrupowania wchodzące w skład Ojczyzny, czyli ROP oraz Blok dla Polski, uzyskały łącznie ok. 7 proc. głosów. Nawet biorąc pod uwagę, że co innego mandaty, a co innego głosy, to i tak widać, że przez ostatni rok ta część prawicy przeżyła dramatyczne załamanie. AWS zdobyła w radach ponad dwadzieścia razy więcej miejsc niż jej konkurenci z prawej strony.

Ojczyzna i Rodzina prowadziły bardzo ascetyczne, wręcz zgrzebne kampanie wyborcze. Ta prosta forma, mająca jakoby pasować do patetycznej treści, oraz ciągłe przypominanie, że prawdziwa prawica nie ma pieniędzy, bo niby skąd - były w istocie głównymi "atutami" propagandowymi. Okazuje się, że ten pokaz finansowej i twórczej abnegacji nie przyniósł spodziewanych efektów, bowiem polityka, jak wiele innych dziedzin życia, zaczyna podlegać obiektywnym kryteriom profesjonalizmu. Narzekają teraz narodowi działacze na spiskową ordynację oraz na ewentualne oszustwa wyborcze; to też stały element gry. Nawet Marian Krzaklewski negował uczciwość niektórych poprzednich elekcji i referendów. Przestał, kiedy zaczął wygrywać.

Jan Olszewski i Piotr Jaroszyński, liderzy przegranej prawicy, w powyborczych obrachunkach szukają winnych wszędzie, tylko nie u siebie. A to ich koncepcje trafiły w próżnię. Jeśli ktoś chce lustracji, dekomunizacji, powszechnego uwłaszczenia, obrony "małych i średnich przedsiębiorstw krajowych" i prorodzinnej ekonomii, to znajdzie to wszystko w programie Akcji, nawet jeśli ma ona kłopoty z realizacją tych koncepcji.

Polityka 45.1998 (2166) z dnia 07.11.1998; Kraj; s. 25
Reklama