W skali makro zmiany mają być korzystne: wiceminister finansów Rafał Zagórny zapewnia, że państwo więcej wyda na dopłaty do pierwszych mieszkań (445 mln zł), niż zaoszczędzi w przyszłym roku na likwidacji ulgi budowlanej (225 mln zł). I rachunek zapewne się zgadza. Ale...
W skali jednego podatnika zmiana polegałaby na tym, że jeśli kupi się albo zbuduje mieszkanie w tym roku, można odliczyć od podatku ponad 19 tys. zł (Uwaga: przy wydatkach nie mniejszych niż 101,5 tys. zł), a jeśli przełoży się tę inwestycję na rok przyszły, dostanie się zaledwie 6,9 tys. zł jednorazowej dotacji. Te liczby bardziej przemawiają do wyobraźni.
Marian Krzaklewski zapowiedział, że AWS będzie bronić ulgi budowlanej w dotychczasowej wysokości. Dla AWS wspieranie budownictwa mieszkaniowego stanowi częśćs polityki prorodzinnej; i chociaż po roku widać, że nie jest to fragment, do którego przywiązuje się duże znaczenie, posłowie Akcji stanęli murem za ulgą. Także premier Buzek uzależnił jej likwidację od tego, czy zostanie zastąpiona innymi rozwiązaniami, nie mniej korzystnymi dla budownictwa. Nie wyklucza też jednak, że dotychczasowy system przetrwa tę burzę.
Politycy SLD uważają natomiast, że program "Pierwsze mieszkanie" stanowi kolejną - podobnie jak sama ulga budowlana - ofertę rządu dla ludzi zamożnych. Dotacja ma być wypłacana po zakończeniu budowy (lub po zakupie) mieszkania, a na taki wydatek stać nielicznych. - Program nie wesprze budownictwa, a pieniądze z budżetu zostaną zmarnowane - powiedział Marek Borowski. Klub poselski SLD zadeklarował, że poprze likwidację ulgi budowlanej, jeśli zaoszczędzone środki zostaną przeznaczone na czynszówki dla niezamożnych rodzin.
Trudno zaprzeczyć, że pomoc udzielana po zakończeniu inwestycji jest jak musztarda po obiedzie.