Archiwum Polityki

Rozdwojenie jazzni

Nie ma w Polsce cyklicznej imprezy muzycznej bardziej owianej legendą niż Jazz Jamboree. Właśnie odbywa się po raz czterdziesty i znów Warszawa staje się na parę dni europejską stolicą jazzu. Przynajmniej w naszym mniemaniu.

Na Jazz Jamboree wypadało i wypada bywać. Przez dziesięciolecia w tych październikowych dniach Sala Kongresowa pękała w szwach. Bywało, że brakowało biletów, które zostały wykupione kilka tygodni wcześniej. Nic dziwnego. Jeśli mierzyć atrakcyjność gwiazd jazzu, które nam zagrały, miarką popowo-rockową, to co roku odwiedzały nas gwiazdy jazzowe formatu Pink Floyd czy The Rolling Stones. O ile Beatlesi nad Wisłą nie wystąpili, o tyle bodaj najbardziej kultowa postać jazzu, Miles Davis, w ramach JJ zagrał dwukrotnie. Jego postać pogodziła fanów wszelkich rodzajów estetyk muzycznych. Na widowni zasiadali ramię w ramię wyznawcy rocka, muzyki klasycznej i jazzu. Podobnych wieczorów było więcej.

W 1958 r. festiwal jazzowy, którego dwa wydania w Sopocie spotkały się ze spontanicznym przyjęciem melomanów (i chłodnym przyjęciem części krytyki), został przeniesiony do Warszawy. Nazwę JJ wymyślił Leopold Tyrmand. Główną festiwalową sceną była Stodoła, a na jedenaście zespołów jedyną gwiazdą zagraniczną Louis Hjulmand i jego kwartet. Podobne proporcje zachowywały się przez wiele lat. Od 1961 r. impreza odbywała się w Filharmonii Narodowej, zaś od 1965 r. w Sali Kongresowej.

Z roku na rok ranga imprezy rosła. Przez kolejne lata odwiedzili nas: Charles Lloyd, Jean-Luc Ponty (1967), w zespole Stańki zadebiutował Seifert (1968), z Włodzimierzem Nahornym wystąpił debiutant Andrzej Przybielski, a z kwartetem zagrał Mynard Ferguson (1969). 1970 rok to istna bomba. U Dave´a Brubecka gra Gerry Mulligan, są też John Surman i Phil Woods, debiutuje Ewa Bem. Jednak wszystko to blednie i tak przy "liście obecności" Anno Domini ´71. Wystarczy wspomnieć Duke´a Ellingtona, Gillespiego, Theloniousa Monka, Art Blakey´ego, Ornette Colemana, Gary Burtona. Plejada gwiazd na Jazz Jamboree stała się tradycją.

Polityka 43.1998 (2164) z dnia 24.10.1998; Kultura; s. 61
Reklama