Po tygodniu od wyborów nasza wiedza jest wprawdzie spora, ale ciągle niepełna - na czele stawki Akcja Wyborcza Solidarność i Sojusz Lewicy Demokratycznej, w zmaganiach o trzecie miejsce uczestniczą Unia Wolności i Przymierze Społeczne. W miarę pojawiania się wyników z powiatów ziemskich i gmin Przymierze umacniało swoją trzecią pozycję. Zdecydowanymi przegranymi tych wyborów są Ruch Patriotyczny Ojczyzna i Rodzina Polska - stowarzyszenie związane z Radiem Maryja.
Dopóki wszyscy wojewódzcy komisarze wyborczy nie ogłoszą wyników, dopóki zbiorczych danych nie obwieści Państwowa Komisja Wyborcza, w wielu kwestiach poruszamy się w sferze przypuszczeń. Pierwsze i podstawowe dotyczy frekwencji. Tuż po wyborach pojawiła się informacja, nie wiadomo przez kogo firmowana, gdyż z pewnością nie przez PKW, że frekwencja wynosiła ok. 30 proc., a więc mniej więcej tyle samo co przed czterema laty. Uznano to prawie za klęskę demokracji, ordynacji wyborczej, elit politycznych. Dziś już wiadomo, że najprawdopodobniej frekwencja była o wiele wyższa i zapewne przekroczyła 40 proc., co byłoby wynikiem zupełnie dobrym, zgodnym z wcześniejszymi prognozami.
Nie zmienia to faktu, że ordynacja wyborcza wymaga przemyśleń, a bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast mogą zwiększyć zainteresowanie uczestnictwem z życiu publicznym. Szukając pomysłów na wyższą frekwencję nie należy jednak zapominać o wyraźnej przegranej komitetów lokalnych, a także nowych bytów politycznych, takich jak Ruch Ojczyzna czy Rodzina Polska.
Polski wyborca ma już ukształtowane i w miarę stabilne preferencje polityczne. Pokazywały to wszystkie sondaże opinii publicznej i potwierdziły wyniki samorządowych zmagań. Wybory większościowe, bardziej spersonalizowane, mogą odbywać się wyłącznie w gminach wiejskich; w powiatach, dużych miastach i województwach obecna ordynacja się w zasadzie sprawdziła.