Archiwum Polityki

Tron pod kroplówką

Gdy Allah powoła przed swoje oblicze czterech ciężko chorych władców arabskich: króla Jordanii Husajna, króla Arabii Saudyjskiej Fahda, prezydenta Syrii Asada i przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej Arafata, Bliski Wschód będzie bardziej muzułmański, bardziej zachowawczy i znacznie mniej otwarty na Zachód. Tylko w jednej stolicy europejskiej panuje przekonanie, że wówczas wybije godzina powrotu do tej części świata: w Moskwie.

Dostojny pacjent leżał w swoim pokoju, na oddziale onkologicznym kliniki Mayo w Rochester w USA, gdy dyżurna pielęgniarka zaanonsowała wizytę gości z Ammanu. Król Husajn kazał ich wprowadzić, a potem, przy zamkniętych drzwiach, podpisał akty prawne upoważniające księcia Hasana do odwoływania i mianowania ministrów w jordańskim gabinecie. Król musi się poddać wielomiesięcznym zabiegom chemoterapeutycznym, a jego powrót do domu stoi pod wielkim znakiem zapytania.

Już w kwietniu 1956 r. Husajn mianował młodszego, wówczas 19-letniego, brata następcą tronu. Nominacja miała zapobiec waśniom sukcesyjnym, choć nie dawała następcy jakichkolwiek prerogatyw władzy. Dopiero wiosną tego roku, przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych na operację raka gruczołów limfatycznych, Husajn przekazał następcy tronu daleko idące kompetencje. Nie objęły one jednak prawa wypowiadania wojny oraz dokonywania zmian w składzie gabinetu. Teraz sytuacja zmieniła się diametralnie. Kilka dni po otrzymaniu podpisanych dokumentów Hasan posłał na "pustynną trawkę" niemal wszystkich członków rządu. W ten to sposób, bez aktu abdykacji i bez ceremonii koronacyjnych, rzeczywista władza w królestwie haszymidzkim przeszła w ręce el-Hasana ibn Talala.

Książę Hasan, w przeciwieństwie do starszego brata, który postawił wszystko na amerykańską kartę, ma inne spojrzenie na przyszłość Bliskiego Wschodu. Wysłanie emisariusza do Teheranu, aby zbadać możliwość zbliżenia dworu haszymidzkiego z irańskimi ajatollahami, było pierwszym sygnałem zmian w jordańskiej polityce zagranicznej. Podczas spotkań z izraelskimi ministrami wyrażał głośno i otwarcie niezadowolenie z przebiegu procesu pokojowego. A kto sięgnie po jego książkę "Search for Peace" (W poszukiwaniu pokoju), znajdzie tam ostrą krytykę amerykańskiej ingerencji w sprawy świata arabskiego, jak również stwierdzenie, że "Izrael pragnie narzucić temu światu hegemonię".

Polityka 42.1998 (2163) z dnia 17.10.1998; Świat; s. 36
Reklama