Archiwum Polityki

Józek wszystko wie

NULL

Piszę ten felieton z miesięcznym wyprzedzeniem i jest w tym szaleństwie metoda (a nawet dwie): z jednej strony chcę być pierwszy, z drugiej daję szansę innym - żeby nie przegapili!

Ósmego listopada kończy Józef Hen siedemdziesiąt pięć lat. Nie bardzo chce się wierzyć? Owszem, daty są nieubłagane, choć głupie. Wszystko zaczęło się przecież nie w Warszawie, gdzie się Hen urodził, ale - polskie losy - w dalekich guberniach Związku Radzieckiego, gdzie dojrzewał. Pięciu jest dla mnie autorów, którzy pokazali najpełniej tamte miejsca i czasy: Gustaw Herling-Grudziński, Józef Czapski, Barbara Skarga, Stanisław Swianiewicz i Józef Hen właśnie. Świadectwo Herlinga-Grudzińskiego kończy się dramatyczną sceną spotkania z łagiernikiem, który za cenę swojego życia wydał na śmierć kolegów. Niby tak bywało w "innym świecie", ale Herling wie już, że "Miesiąc temu skończyła się wojna. Rzym był wolny, Bruksela była wolna, Oslo było wolne, Paryż był wolny. Paryż, Paryż". I Herling nie przebacza. "Wyszedł z drzwi hotelu, jak ptak z przetrąconym skrzydłem przefrunął przez jezdnię, i nie oglądając się za siebie zniknął w kotłującym się tłumie".

Można Herlinga zrozumieć. W normalnej rzeczywistości pamięć o regułach gry w otchłani już tylko przeszkadza, pali jak wrzód, a chcemy być wreszcie zdrowi. Tyle tylko i aż tyle: zdrowi. Czapski, Skarga i Swianiewicz - przeciwnie - przebaczają. Ocaleni z "nieludzkiej ziemi" zachowali swoją godność, ale wiedzą (co nie umniejsza w niczym ich heroizmu), że to może przypadek, iż może na parę dni więcej nie starczyłoby już sił.

Józef Hen (w tym najbliższy jest może Barbary Skargi) zgoła nie ocenia. Jego opowieść o młodości jest relacją łazika, po trochu Gavroche´a, po trochu warszawskiego (coś jednak zostało w genach) cwaniaczka, który jeszcze potrafił znaleźć w tamtych dniach miłość swojego życia.

Polityka 41.1998 (2162) z dnia 10.10.1998; Stomma; s. 98
Reklama