Do końca roku przedsiębiorstwa ciepłownicze nie podniosą cen - zapewnia wiceprezes Urzędu Regulacji Energetyki Wiesław Wójcik. Bez względu na to, czy o podwyżkach będzie decydował ten urząd, czy nadal minister finansów. Uwolnienie cen oznacza głównie zmianę sposobu ich ustalania w przyszłości. Paradoksalne, ale swobody będzie nawet mniej niż dotychczas: każda podwyżka musi być przez przedsiębiorstwo uzasadniona i zaakceptowana przez URE.
Przedsiębiorstwa ciepłownicze są monopo listami, dlatego rzeczywiste uwolnienie opłat za centralne ogrzewanie i ciepłą wodę raczej nie wchodzi w rachubę. W krajach wysoko rozwiniętych ciepłownie też na ogół traktowane są jako przedsiębiorstwa publiczne, podlegające kontroli. U nas ograniczanie ich apetytów jest potrzebne szczególnie: ceny energii mamy już porównywalne ze światowymi, a płace pozostały w tyle, są kilkakrotnie niższe niż w Europie Zachodniej. Według GUS wydatki na energię sięgały w ubiegłym roku 8,4-12,9 proc. budżetów domowych, a w minionym półroczu rosły w tempie przekraczającym inflację. Dotyczy to zwłaszcza ciepła, którego maksymalne ceny podniesione zostały w pierwszym kwartale o 8 proc., a w drugim o 7 proc. Doszliśmy do ściany: każda podwyżka odbierana już jest jako zamach na poziom życia.
Podobnie przyjęta została zapowiedź uwolnienia cen ciepła z początkiem października. Tymczasem w tym przypadku chodzi nie o podwyżkę, ale o sposób ustalania cen. Dotychczas o skali podwyżek decydował minister finansów określając co kwartał taryfy dla ciepła, których nie można przekraczać. Ale można brać mniej i część dostawców (w tym np. SPEC) sprzedaje ciepło taniej. Uwolnienie cen oznacza, że z propozycją podwyżki będzie występowało przedsiębiorstwo, a Urząd Regulacji zatwierdzi ją, jeśli uzna, że nowa cena jest uzasadniona.
Zgodnie z prawem energetycznym sposób tworzenia cen określony zostanie w rozporządzeniu ministra gospodarki. Projekt tego rozporządzenia przewiduje m.in., że w przyszłym roku maksymalny wzrost cen ciepła wyniesie 15 proc. Będzie więc podobny jak w roku obecnym (minister finansów nie planował już dalszych podwyżek).