Zapowiadając pierwszy odcinek prezenterzy zachłystywali się superlatywami, uprzedzali telewidzów, iż czeka ich spotkanie z dziełem wyjątkowym. Redaktor Kraśko podkreślał, iż serial przed laty był wydarzeniem i "bił rekordy oglądalności". Myślę, że pan Kraśko nie jest aż tak małym chłopcem, aby nie pamiętał, iż to, co pokazywano przed laty, to był zgoła inny utwór niż ten, którego emisję on zapowiada. Wtedy wszelkie niuanse dzieła Gravesa wydobyte przez Herberta Wice´a i aktorów brytyjskich, dzięki polskiej wersji językowej, którą przygotowała pani Izabela Falewicz, dotarły do telewidzów niezagubione, niezgłuszone.
Widzowie to zresztą docenili. Byłem zaszokowany, pamiętam, sukcesem mego skromnego, jak sądziłem, wkładu pracy (autor w dubbingu odgrywał rolę Klaudiusza - red.) Nie zdarzyło mi się nigdy - mimo przecież niemałego dorobku - być obiektem takiego zainteresowania. Aplauzowi publiczności towarzyszyło okazywane mi uznanie ze strony środowiska.
Nie ukrywam, że to uznanie szczególnie sobie ceniłem, zwłaszcza korespondencję od mego znakomitego kolegi Gustawa Holoubka. On, mag profesji, znajdował szczególne powody do pochwał. Przypuszczam, że gdybym zagrał rolę Klaudiusza "całym sobą", jak to zrobił - zresztą wspaniale - Derek Jacobi, mój mistrz nie poświęciłby mi aż tyle uwagi. A jakie nazwiska zdobiły listę wykonawców polskiej wersji! I jakie stworzyli role! Dla mnie niezapomniana była i pozostanie Zofia Mrozowska w roli Lavinii, babki Klaudiusza. No i Henryk Talar jako Kaligula.
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" zapowiadając w "Gazecie Telewizyjnej" powrót "Klaudiusza" na antenę, wspomina, jak rzecz podglądał, ale przede wszystkim podsłuchiwał, zapamiętał mój głos dochodzący zza ściany. Był dzieckiem, rodzice zabraniali mu wieczorów przed telewizorem.