Archiwum Polityki

Kamień nie rdzewieje

Trudno w to uwierzyć, ale The Rolling Stones grają od 36 lat. I chociaż wszyscy zdążyliśmy się oswoić z żywotnością rozmaitych weteranów muzyki popularnej, akurat ten przypadek jest szczególny. Stonesi bowiem, od początku swojej kariery do dziś, konsekwentnie kultywują to, co nazwać można etosem rocka. Rolling Stones zagrają w Chorzowie 14 sierpnia, zaświadczając, że pojawiające się od czasu do czasu informacje o śmierci rocka są mocno przesadzone.

13 kwietnia 1967 roku w gazetowych rubrykach z repertuarem warszawskich teatrów można było przeczytać: "Sala Kongresowa - The Rolling Stones - g. 17, 20.30". Ten anons nie był potrzebny. Wszystkie bilety wyprzedano na długo przed datą występu. A trzeba wiedzieć, że nie było praktycznie żadnej promocji koncertu, wyjąwszy trudno zauważalne, lakoniczne w treści plakaty oraz nieliczne zapowiedzi w radiowym "Popołudniu z młodością" i w nieocenionej, w tamtym trudnym dla polskich fanów rocka czasie, Rozgłośni Harcerskiej. Wieść o planowanej wizycie Stonesów w Warszawie rozchodziła się więc głównie sposobem archaicznym - z ust do ust. Mimo to już na dwie godziny przed koncertem pod Pałacem Kultury kłębiły się tłumy. Dzień później można było przeczytać w gazetach o ekscesach chuligańskich przed Salą Kongresową tudzież o godnym podziwu "opanowaniu i zimnej krwi funkcjonariuszy MO, którzy starali się uspokoić tłumy nastolatków".

Stonesi osiągali wtedy apogeum światowej sławy. Na listach przebojów w Wielkiej Brytanii i w Ameryce wyprzedzali Beatlesów, którzy już nie koncertowali od roku, poświęcając się wyłącznie pracy studyjnej. Jednocześnie w mediach ugruntowywał się ich wizerunek - mocno zdeprawowanych młodzieńców, którzy na koncertach doprowadzają fanów do ekstazy, a poza koncertami zajmują się głównie konsumpcją narkotyków i nader wybujałą aktywnością seksualną.

Cudowne lata

Lata 60. "Cudowne lata" dla jednych, dla innych - okres najpoważniejszego po II wojnie światowej kryzysu zachodnich demokracji. Za oceanem Bob Dylan śpiewał swoje pieśni protestu, wyszydzające Amerykę konserwatystów, bezmyślnych konsumentów i cynicznych polityków. Przez to już w 1962 roku stał się idolem młodego pokolenia nonkonformistów, które parę lat potem rozpętało prawdziwą rebelię.

Polityka 33.1998 (2154) z dnia 15.08.1998; Kultura; s. 40
Reklama