Archiwum Polityki

Wycieczka do skansenu

Irena Santor: Po jubileuszowym koncercie niemiecki dziennikarz zapytał mnie o fenomen tego festiwalu. W Niemczech, powiedział, aż taki kult rodzimej piosenki nie istnieje. "Nasze piosenki są marszowe, nie mamy pięknej muzyki rozrywkowej, a ludzie słuchają głównie produktów amerykańskich. Z zazdrością patrzę na reakcje publiczności w Opolu".

Katarzyna Korpolewska: Bo w Polsce piosenka to towar społecznie potrzebny. Mnie ten festiwal podbudował i pokrzepił.

Mariusz Szczygieł: Wbrew temu, co mówią o nas socjologowie i publicyści, nie ulegliśmy jeszcze makdonaldyzacji. Wcale nie jesteśmy powierzchowni, wcale nie mamy krótkiej pamięci. Nie mamy wrażliwości MTV. Wcale nie trzeba do nas mówić bardzo szybko. Czasami lubimy skupić się dłużej. Nie jesteśmy społeczeństwem, które potrafi tylko 40 sekund utrzymać uwagę na jednym przekazie i natychmiast musi dostać nowy foniczno-wizualny ochłap.

K.K.: Szalone owacje na jubileuszowym koncercie 35-lecia są dowodem nie tylko na to, że publiczność szanuje i podziwia, ale że także jest uczuciowo związana z Jerzym Połomskim, Zdzisławą Sośnicką czy Tadeuszem Woźniakiem.

M.S.: To, co się wydarzyło w Opolu, nie jest tylko efektem naszego sentymentalizmu. Bo owacje nastolatków dla Sośnickiej nie są podyktowane sentymentem. Ja, pani Ireno, byłem wzruszony, gdy publiczność nie dopuściła pani do głosu, a orkiestra dwa razy zaczynała piosenkę. Gratuluję pani! Bez żadnej zachęty, solidarnie ludzie wstali z miejsc, by okazać pani swoje uznanie. To był odruch i ludzi starszych, i nastolatków.

K.K.: To wyglądało jak jakaś demonstracja.

M.S.: Publiczność Opola, która jest najlepszą reprezentacją tzw.

Polityka 30.1998 (2151) z dnia 25.07.1998; Kultura; s. 44
Reklama