Nie da się żyć bez innych. Owszem, każdy z nas jest indywidualnością: ma osobne wnętrze, oryginalną osobowość, odmienne doświadczenia. Ale też nie sposób odseparować tożsamości człowieka od otaczającego świata. Większość z nas żyje w rozmaitych kontekstach społecznych – jako uczeń, pracownik, konsument, obywatel, znajomy, przyjaciel, sąsiad. Nawet eremita jest członkiem wspólnoty eremitów.
Istnieć wśród ludzi nie jest łatwo, również dlatego, że owe społeczne konteksty we współczesnym świecie niezwykle szybko się zmieniają. Dla badaczy nie ulega wątpliwości, że przeznaczeniem homo sapiens staje się w coraz większym stopniu społeczna wędrówka: przenosimy się z jednego miejsca na inne, z jednej klasy społecznej do drugiej, z pracy do pracy, z zawodu do zawodu, podróżujemy dla samej tylko ciekawości i rozrywki. I musimy raz po raz układać się z coraz to nowymi innymi. Co wymaga specyficznych kompetencji. Jak rozmawiać, by inni chcieli się otworzyć? Jak pokonać naturalną tremę, dystans, uprzedzenia? Jak przekonywać ludzi do swoich racji i pomysłów? Jak nimi kierować? Ale też – na ile pozwolić innym, by kierowali tobą, kontrolowali twoje poczynania, manipulowali twoim myśleniem?
To ostatnie pytanie nabiera obecnie szczególnej mocy, bo w społecznych przestrzeniach, w których istniejemy, coraz powszechniej używa się profesjonalnych, bardzo poręcznych narzędzi wpływu. To właśnie psychologia dała je politykom, pracodawcom, specom od sprzedaży. Nie jest bynajmniej tak, że człowiek stał się doskonale sterowalnym pionkiem: posłusznym wyborcą, tępym nabywcą dóbr, bezwolnym trybikiem w świecie wielkich korporacji. Ale też warto wiedzieć, dlaczego wybieramy polityków, którzy potem nas irytują.