W Watykanie ogłoszono specjalny dokument papieski – konstytucję apostolską „Anglicanorum coetibus” – regulujący sprawę anglikanów pragnących przejść na katolicyzm. Chodzi o grupę być może kilkuset księży i biskupów niegodzących się z wyświęcaniem kobiet na biskupów i innymi przejawami tego, co tradycjonaliści uważają za zbyt liberalny kurs Kościoła Anglii i światowej Wspólnoty Anglikańskiej (80 mln wiernych). Część anglikanów nie była zachwycona gestem Benedykta XVI wobec anglikańskich konserwatywnych kontestatorów, ale kierownictwo Kościoła Anglii przyjęło oficjalną linię respektowania woli swych wiernych i niezadrażniania z tej okazji stosunków z Kościołem rzymskim. Rzym ze swej strony podkreśla, że nie chodzi mu absolutnie o łowienie dusz w anglikańskim stawie. Warto się zastanowić, jakie mogą być dalekosiężne konsekwencje decyzji Watykanu. Po pierwsze, może się uformować rodzaj Kościoła w Kościele, nie tylko z powodu tolerowania żonatych księży anglikańskich, ale i dlatego, że anglikanie konwertyci wniosą swoją duchowość. Po drugie, powstaje pretekst do kolejnej dyskusji o celibacie księży katolickich. Bo skoro mogą konwertyci, to czemu nie katolicy? Są już pomysły, by ksiądz katolicki pragnący ożenku najpierw przeszedł na anglikanizm, a potem, ale już z żoną, którą wziął sobie jako duchowny Kościoła Anglii, wrócił na łono Kościoła rzymskiego. Tymczasem abp Rowan Williams, zwierzchnik Kościoła Anglii, zaprosił do wspólnoty anglikańskiej katolików rozczarowanych konserwatywnym kursem Watykanu. Jak ekumenizm, to ekumenizm.