Co najmniej trzy miesiące Mariusz Kamiński będzie jeszcze funkcjonariuszem CBA. I tylko prokurator może skrócić ten czas. To wynika z ustawy o CBA. Kamiński przestał być szefem tej instytucji 13 października br., ale funkcjonariuszem pozostaje nadal. Premier, odwołując go z „kierowniczego stanowiska państwowego” i wręczając akt odwołania, nie mógł zwolnić go jednocześnie ze służby. Ustawa o CBA przewiduje 15 bardzo precyzyjnych przypadków, gdy można zwolnić funkcjonariusza – od utraty obywatelstwa, poprzez objęcie kierowniczego stanowiska w państwie, do skazania prawomocnym wyrokiem. Kamińskiego, zgodnie z ustawą, będzie można zwolnić dopiero, gdy prokuratura w Rzeszowie, zarzucająca nadużycie uprawnień, wniesie akt oskarżenia do sądu.
Dlaczego więc były szef CBA nie przychodzi do pracy? Bo 14 października nowy szef Paweł Wojtunik zawiesił go w czynnościach służbowych na trzy miesiące. To obligatoryjne działanie dotyczy każdego funkcjonariusza, przeciwko któremu wszczęto postępowanie karne, a takie postępowanie prowadzi właśnie rzeszowska prokuratura. Dlatego też przez najbliższe miesiące Kamiński będzie otrzymywał połowę wynagrodzenia przysługującego funkcjonariuszowi CBA. Zgodnie z ustawą powinien, jak każdy zawieszony funkcjonariusz, zachować tajemnicę i informować szefostwo o zamiarze opuszczenia miejsca zamieszkania na dłużej niż 3 dni. Teoretycznie prośbę o wystąpienie ze służby mogliby złożyć sami zainteresowani. Wówczas procedura zwolnienia trwa do 3 miesięcy. Dlaczego tego nie robią? Bo gdy funkcjonariusz odchodzi na własną prośbę, nie może skorzystać z wielomiesięcznej odprawy. W wypadku Mariusza Kamińskiego to nawet kilkaset tysięcy złotych.