Stan stresu powstaje wtedy, gdy stawiane przed nami wymagania rozmijają się z naszymi możliwościami, a przynajmniej poddają je próbie. Stresowi towarzyszy fizyczne pobudzenie, a także emocje: złość, smutek, uczucie napięcia, czasem również – wtedy, gdy sytuację odbieramy bardziej jako wyzwanie niż zagrożenie – uczucie przyjemnego podniecenia. Z biologicznego punktu widzenia stres to szereg zmian w funkcjonowaniu organizmu – wydziela się adrenalina, a gdy stan ten trwa dłużej, również inne hormony, takie jak kortyzol. Serce bije szybciej, kurczą się naczynia krwionośne, źrenice się poszerzają. W myśleniu o stresie soma i psyche stanowią nierozerwalną całość, a związki pomiędzy stanem fizycznym organizmu i psychiką są obustronne.
Długotrwały zbyt silny stres, z którym człowiek pomimo wysiłków nie potrafi sobie poradzić, może pociągnąć szereg kosztów psychicznych. To o nich przede wszystkim myślimy, mówiąc o negatywnych konsekwencjach stresu. Należą do nich symptomy obniżonego nastroju, depresji, lęku, a w przypadku stresu ekstremalnego – zespół stresu pourazowego.
O naszym słabeuszostwie
Czy współczesny świat jest stresogenny, raczej unieszczęśliwia i jest źródłem rozlicznych trosk?
Dla wielu osób pewnie tak. Jedna z hipotez, która może się tu narzucać, to pogląd, że współcześnie ludzie czują się nieszczęśliwi, bo są psychicznie słabsi – chowani pod kloszem – i dlatego nie dają sobie rady z trudnościami życia. Rzeczywiście, do pewnego stopnia stresujące wyzwania mogą nas czegoś uczyć i dzięki nim możemy sobie lepiej radzić z przyszłymi problemami. Idąc tym tokiem myślenia, można sądzić, że w przeszłości, narażeni na ciężkie doświadczenia już od początku swojego życia, ludzie byli silniejsi i dzięki temu – pomimo obiektywnych większych problemów od naszych – byli co najmniej tak samo szczęśliwi jak my teraz.