Archiwum Polityki

Żyj i pozwól żyć

Zawodowe pisanie o Telewizji, zwłaszcza o Telewizji Publicznej, to zajęcie wyjątkowo stresujące. Zwykły widz w wolnej chwili siada przed odbiornikiem i jeśli program mu się nie podoba, po prostu przełącza się na inny kanał. Krytyk telewizyjny postępuje odwrotnie. Wyszukuje tych programów, które szczególnie go denerwują, złoszczą, obrażają. Jego prawo. W końcu w wolnym kraju każdemu wolno być masochistą.

W ostatnich tygodniach ukazało się w prasie kilka tekstów poświęconych rozrywce w Drugim Programie TVP. Największe baty zbiera Dwójka za częste udostępnianie swojej anteny zespołowi Ich Troje, Marcinowi Dańcowi, a ostatnio Staśkowi Wielankowi. Ktoś nazwał te trzy zjawiska „Trzema hańbami Dwójki”. Mocne słowa, ale ile razy można odpowiadać krytykom, że Ich Troje błyskawicznie podbiło serca i uszy Polaków, że w kilkanaście tygodni sprzedali ponad pół miliona sztuk swojej płyty, że Daniec zapełnia od lat wszystkie sale koncertowe w Polsce, że Wielanek jest ostatnim wspaniałym kronikarzem folkloru Warszawy. To nikogo z krytyków nie wzrusza. Przeciwnie – im popularniejszy artysta, im większą rzeszę miłośników porywa i bawi – tym gorzej dla niego i dla Telewizji Publicznej, że nie ruguje tego „kiczu” z ekranu.

Właśnie tu dochodzimy do ulubionego słowa obrońców kultury wysokiej: „kicz”. Wydawać by się mogło, że od czasów wystawienia puszki zupy pomidorowej Andy’ego Warhola, ukazania się okładki „Klubu samotnych serc Sierżanta Pieprza” czy filmowej „Żółtej łodzi podwodnej” Beatlesów, to archaiczne, supernieprecyzyjne określenie zniknęło na zawsze z języka krytyków, zwłaszcza w stosunku do telewizji, która powstała przecież jako sztuka najbardziej masowa. Mariusz Czubaj i Mirosław Pęczak, autorzy artykułu „Łzy Ich Trojga” (POLITYKA 31), są zbyt wytrawnymi tropicielami, by wpaść w takie proste pułapki logiczne. Mógłby ich bowiem ktoś zapytać, czy w czasach Elvisa Presleya, który śpiewał z wypomadowanymi włosami, cały w brokatach, cekinach i w dodatku podczas występów, bywało, chwytał się za intymne części ciała – a jednocześnie zachwycał i wzruszał miliony Amerykanów – obaj Katonowie dobrego smaku zabroniliby mu śpiewać?

Polityka 42.2001 (2320) z dnia 20.10.2001; Kultura; s. 60
Reklama