„Ja, Janusz Piechowiak, oświadczam, że byłem świadkiem jak Andrzej Lepper stwierdził w mojej obecności i osób trzecich, że trzeba Piotra Trznadla zlikwidować w sposób nie budzący podejrzeń, gdyż »za dużo wie o moich sprawach« (cytat)”. Pismo tej treści trafiło 7 października 1997 r. do Prokuratury Rejonowej w Pile. Kilka dni wcześniej na Piotra Trznadla, w drugiej połowie lat 90. przewodniczącego Samoobrony w Wielkopolsce, dokonano zamachu. – Pod Sierpcem czekały na mnie dwa Mercedesy i Audi. Zablokowały mi drogę, tylko cudem uratowałem głowę. Mercedesy i Audi uciekły – opowiada Trznadel. Dlaczego uważa, że to był zamach? – Grożono mi wcześniej, kazano trzymać język za zębami. Ale nie chciałem milczeć, za dużo wiedziałem o przekrętach Leppera, o tym, jak wymusza pieniądze od ludzi. A w Audi jechał ówczesny wspólnik Leppera, rozpoznałem go.
Lepper na wspomnienie Trznadla i Piechowiaka śmieje się: – Przecież biegli lekarze orzekli na sali sądowej, że oni cierpią na schizofrenię. Poseł Lepper kłamie, ani Trznadla, ani Piechowiaka żadni biegli nie badali, szczególnie na sali sądowej, nikt nie wydawał też diagnozy o ich dolegliwościach natury psychicznej.
W 1998 r. prokurator z Koszalina umorzył inne dochodzenie w sprawie „przyjęcia przez Andrzeja Leppera korzyści majątkowej”. Łapówkę w wysokości 25 tys. zł miał przekazać Lepperowi rolnik Bohdan Dziubała w zamian za pośrednictwo przy restrukturyzacji gospodarstwa i uzyskanie tzw. kredytu naprawczego. Lepper „kategorycznie zaprzeczył”, prokurator uznał, że wobec tego „brak jest dowodów potwierdzających popełnienie przestępstwa”.
Przeciwko Andrzejowi Lepperowi toczyło się, a w wielu przypadkach toczy nadal, ponad sto postępowań prokuratorskich i sądowych.