Niewiele punktów gastronomicznych w Polsce obrosło w literaturę takiej jakości. Marek Hłasko, Leopold Tyrmand, Henryk Grynberg, Marek Nowakowski – to pierwsza czwórka apologetów restauracji Kameralna przy ul. Foksal w Warszawie. Należy wyjaśnić, że ze względu na brak alternatywy lokale takie jak Kameralna spełniały w PRL rolę kulturotwórczą. Toczyło się w nich życie towarzyskie, intelektualne i uczuciowe. Niespętany brakiem czasu człowiek twórczy spędzał tu długie godziny. Pił dyskutując, analizując teksty artystyczne zaprzyjaźnionego poety albo pisząc własne. Jadł, zakochiwał się, plotkował, milczał lub aspirował równolegle wpadając w chorobę alkoholową.
Roman Śliwonik, poeta, uczestnik Kameralnej od początku lat 50., ujmuje rolę knajpy tak: „Była to namiastka świata wielkiego, który gdzieś podobno istniał, ale też nie na pewno. Ale jeśli nawet był, przelewał się światłami, samochodami, dobrobytem, to dla nas niewiele znaczył, był odsuwany w głąb świadomości, bo fakt jego istnienia głęboko nas upokarzał (...). I tak przez lata trwaliśmy w oszustwie, w zniewolonych naszych salonach, w mordowniach i knajpach”.
Poproszę koniak i owoce południowe – żądał satyryk Janusz Minkiewicz. I kelner w Kameralnej bez słowa podawał mu ćwiartkę czystej i kiszone ogórki. Z różnych okresów pamięta się Jerzego Andrzejewskiego, Romana Wilhelmiego, Stanisława Grochowiaka, Marka Piwowskiego, Janusza Głowackiego, Wojtka Frykowskiego, Wojciecha Giełżyńskiego. Przychodził też January Gościmski, młody prywaciarz, późniejszy założyciel klubu miłośników cygar i whisky, którego istnienie ujawniono przy okazji afery Orlenu. Urodzonych później przyciągała legenda Marka Hłaski, najjaśniejszego bywalca, patrioty lokalu. Henryk Grynberg pisze w „Uchodźcach”: „Przez niego zawsze brakowało miejsc.