Polscy turyści na wrześniowy atak zareagowali dość spokojnie. Jesienny urlop planuje się zazwyczaj latem i zapłacić za niego także trzeba wcześniej, więc plaże Tunezji, Maroka i Egiptu pełne były naszych aż do początku października. Andrzej Kozłowski, szef Polskiej Izby Turystyki, próbuje być optymistą. – Kiedy w Austrii spadały lawiny i turyści stamtąd uciekali, Polacy nadal jeździli w Alpy na narty. Nie wystraszyli nas Kurdowie w Turcji, mimo że w tym czasie Niemcy woleli wakacje w Hiszpanii. Mam nadzieję, że wojna w Afganistanie też nas nie odstraszy od wyjazdów. Ale, chwała Bogu, że jest już po sezonie. Może do następnych wakacji wszystko wróci do normy.
Właściciele biur podróży nie podzielają optymizmu. Na październikowe loty do ciepłych krajów, popularne w latach ubiegłych, teraz brakuje chętnych. Monastir, Hurghada i Casablanka przestały kusić, choć w porównaniu do 2000 r. ceny wycieczek spadły o 100–200 zł. Najszybciej zareagowali hotelarze tunezyjscy, obniżając ceny wcześniej niż w ubiegłych sezonach. O tym, że pobyt w tym kraju jest dla turystów absolutnie bezpieczny, zapewnia też miejscowe ministerstwo turystyki.
Najbardziej atrakcyjne cenowo oferty last minute tradycyjnie wywieszało się na lotnisku. Teraz też wiszą, nie wiadomo tylko, kogo mają zachęcać do wyjazdu. Do hali odlotów w Warszawie do godziny 16 wpuszczani są tylko podróżni już posiadający bilety. Powracający natomiast zwykle nie zwracają uwagi na ogłoszenia. Na tydzień do Tunezji można wybrać się już za 900 zł. Dwa – droższe są zaledwie o około 20 proc., ponieważ na cenie najbardziej ważą coraz wyższe koszty przelotu. Pobyt w Maroku jest nieco droższy, od 370 do 400 dolarów. Najtaniej sprzedają biura, które do tej pory nastawione były tylko na turystykę do jednego kraju, najczęściej Tunezji.