Archiwum Polityki

Upiór Luwru

[średnie]

W kinach zaczęło się już lato, czego znakiem rosnąca aktywność filmowych mumii. Tym razem zabandażowane indywiduum sieje spustoszenie w Luwrze. Belfegor (tak nazywany jest zmumifikowany stwór) koniecznie chce powrócić do krainy zmarłych, a w tym celu zagnieżdża się w sympatycznej Lisie (Sophie Marceau). Dziewczyna sama sobie zresztą winna, bowiem zachciało się jej i przypadkowo spotkanemu elektrykowi Martinowi buszować nocą po muzealnych salach, co być może jest do pomyślenia w naszych pilnie strzeżonych przybytkach kultury, ale nie w Luwrze. W filmie tym nie chodzi jednak o prawdopodobieństwo zdarzeń, ale atmosferę: Belfegor ma kłopoty, by wrócić w zaświaty, uśmierca strażników stających mu na drodze, do akcji musi wkroczyć więc emerytowany inspektor Verlac (Michel Serrault). Zabawne sceny z Verlakiem – który przypomina sobie bujne lata 60., Jima Morrisona, dzieci-kwiaty, a także telewizyjny serial o upiorze, bijący ongiś we Francji rekordy popularności – należą zresztą do najlepszych. Gorzej, gdy twórcy „Belfegora – upiora Luwru” próbują nas nastraszyć, bo w dzisiejszym kinie nie jest to już takie łatwe. (mcz)

[bardzo dobre]
[dobre]
[średnie]
[złe]
Polityka 27.2002 (2357) z dnia 06.07.2002; Kultura; s. 48
Reklama